sobota, 30 stycznia 2016

5 NAJEK tygodnia

Taaa, miałam przychodzić z NAJKAMI regularnie... To by było na tyle z postanowień noworocznych :/ NAJciekawszy post / artykuł: Każdy, kto pisze recenzje ma na to swój sposób - niektórzy wolą siadać do pisania od razu, inni dopiero po kilku dniach, by opadły wszelkie emocje. Limonette opisała na blogu swój proces twórczy i bardzo spodobał mi się ten pomysł. Zawsze bardzo mnie ciekawiło, jak to robią inni - "czy zajmuje im to tak wiele czasu jak mi?", to jedno z wielu pytań, które sobie zadaję. Myślę, że podzielenie się z czytelnikami bloga,

środa, 27 stycznia 2016

URODZINOWY KONKURS!

Witajcie kochani! Kilka dni temu pojawił się post obwieszczający PIERWSZE URODZINY BĄDŹ TU TERAZ! Jeju, jestem taka szczęśliwa! Pokochałam to co robię. Ale gdyby nie Wy, moi czytelnicy, nie wytrwałabym tyle, pokonałoby mnie lenistwo oraz myśl, że to nie ma sensu, bo nikt tu nie zagląda. Możecie sobie nie zdawać z tego sprawy, ale każde Wasze odwiedziny, każdy komentarz i każdy nowy czytelnik, niezwykle mnie cieszy i daje kopniaka do dalszej pracy nad blogiem. Chciałabym podziękować Wam, za to że jesteście i dlatego postanowiłam zorganizować

sobota, 23 stycznia 2016

40♥ "Kuracja samobójców" Suzanne Young

TYTUŁ: "Kuracja samobójców"
AUTOR: Suzanne Young
TOM: II
WYDAWNICTWO: Feeria Young
ILOŚĆ STRON: 448
MOJA OCENA: 10/10

POCZĄTEK RECENZJI ZAWIERA SPOILERY Z TOMU PIERWSZEGO (PLAGI SAMOBÓJCÓW), KTÓRE KOŃCZĄ SIĘ PRZY DRUGIM CYTACIE.

Ratunek lub śmierć.
Czy wspomnienia warte są ryzyka? 
Po tym, jak Program odebrał wspomnienia Soane i Jamesowi, oni i tak odkryli bliskość swych serc i razem uciekli z rodzinnego miasta. Teraz, muszą  się  ukrywać.  Za  pośrednictwem   Michaela  Realma   dołączają do                                                           grupy  buntowników, tam  poznają  Dallas i Casa.  Komu  mogą ufać?
                                                         Trwa  wojna   przeciw   Programowi.  Bitwa  o  ostatnie   lekarstwo.  Walka                                                           o wspomnienia. To pojedynek o wolność. Przekonaj się, kto wygra. 
"To, kim byliśmy niegdyś, zostało zabite dechami i zamknięte, podczas gdy życie wokoło nas toczyło się naturalnym torem jak gdyby nigdy nic." 
Czytając Plagę samobójców byłam oszołomiona ogromnym potencjałem, jaki drzemał w tomie rozpoczynającym serię "Program" i jego autorce - kapitalnej Suzanne Young. Już wtedy zaczynałam powoli rozkochiwać się w tej dystopijnej rzeczywistości, jej bohaterach i obłędnym stylu autorki. Ale Kuracja pobiła swoją poprzedniczkę. 

Sloane nie pamięta swojej przeszłości, pewna wyłącznie, że była pełna cierpienia, teraz jedyne czego pragnie to żyć u boku Jamesa, którego kocha całą sobą, choć nie wie, jak wyglądała ich historia. Dziewczyna pragnie poznać dawną siebie, jednak tajemnice z przeszłości działają destrukcyjnie - na nią i na wiarę w tych, którym do tej pory ufała. Nie wie, kto jest przyjacielem, a komu zależy jedynie na lekarstwie. W końcu sprawy wymykają się spod kontroli i nic nie jest pewne. I jeszcze Realm... 
"- Nasz związek nie należy do zwyczajnych, ale może właśnie to pozwoli nam przetrwać. Nasz obłęd musi po prostu przewyższyć szaleństwo Programu." 
"Kuracja samobójców" to powieść, na którą chce się patrzeć, którą chce się wąchać i czytać... I czytać jeszcze więcej, przeżywać coraz bardziej, a z każdym kolejnym słowem zapominać o całym bożym świcie. A to wszystko dzięki autorce, która stworzyła nie tylko uderzający świat,  czy wykreowała wyjątkowe postacie, ale przede wszystkim pokazała, czym jest piękno słów. Ukazała, jak ważną rolę w książce odgrywa pióro pisarza. Suzanne zniewala słowami. W tym wypadku podziw to za mało, nie równa się on z tym, czym obdarowuje czytelnika Pani Young. Nie mogę się wręcz oprzeć, by nie zacytować, kilku ślicznie ubranych w słowa zdań: "Odtwarzałam to wspomnienie raz za razem w moim umyśle, jakby było smutną piosenką, która choć rani, to dodaje otuchy i wydaje się znajoma""Czułam, jak pochłania mnie nicość. Stawałam się czarną dziurą, w której nie istniało nic poza rozterkami i poczuciem rezygnacji.". Dla kogoś, kto nie czytał Kuracji, zdania te okażą się nic nie znaczące, wyrwane z kontekstu, jednak gdy trafia się na nie w trakcie czytania, tej wybitnej powieści, czuje się od nich emocje, całą górę różnych odczuć. 
"Kryliśmy się z naszymi prawdziwymi uczuciami, ukrywaliśmy naszą przeszłość, nie ujawnialiśmy przed nikim naszych prawdziwych zamiarów. Nikt już nie umiał odróżnić prawdy od pozoru."
To w drugim tomie poznajemy całą historię, tego jak doszło do epidemii i jak powstawał Program, to tu Pani Young przybliża czytelnikowi stworzony przez siebie świat i wyjaśnia wszelkie reguły nim rządzące. 
Grzechem byłoby nie wspomnieć, jak niezwykły scenariusz autorka napisała naszym bohaterom - tym głównym, nie zapominając jednak o postaciach drugoplanowych, które odkrywały tu ogromną rolę. Suzanne zaprzyjaźnia nas z bohaterami, sprawia, że ich losy nie są odbiorcy obojętne, niejednokrotnie doprowadzając tym samym czytelnika do obłędu - czasem wręcz miałam ochotę ukatrupić Sloane, ale to z czystej sympatii, za to co tam wyprawiała, raniąc moje uczucia. W pewnym momencie pojawia się strach, przed tym, co jeszcze nastąpi - do czego autorka jest jeszcze zdolna, skoro posunęła się już tak daleko. Od początku książki atmosfera jest niezwykle napięta, podszyta trwogą, ale to co zaczęło dziać się mniej więcej w połowie... O KURCZACZEK, było mocno! 
Na koniec autorka zaoferowała czytelnikowi bardzo ciekawe urozmaicenie narracji, odebrała władzę Sloane, z której perspektywy do tej pory poznawaliśmy całą powieść, a zwróciła większą uwagę na bohaterów drugoplanowych, zabieg bardzo intrygujący i wyszedł znakomicie! 
"- Po co otwierasz stare rany?
- Nie chciałem ich otwierać. Pragnąłem je zaszyć."
"Kuracja samobójców" to jedna z tych powieści, po których powrót, do szarej codzienności, wydaje się niemożliwy. Gdzie wraz z ostatnim zdaniem, czytelnika dopada melancholia, bo czas się dla niego zatrzymał, pozostał on jeszcze w książkowym świecie i nie potrafi się z niego wydostać. Ale również dosięga go przygnębienie, że jest sam ze swoimi przeżyciami, a wszystko wokół toczy się normalnym rytmem, jakby nic się przed chwilą nie stało... A jednak się stało. 

Już nie mogę się doczekać trzeciego tomu Programu, jestem niezwykle zaintrygowana tym, co będzie dalej. Nie mam najmniejszych podejrzeń, co mogłaby jeszcze Suzanne wcisnąć do Programu. Ze szczerego serca polecam ♥

Ogromnie dziękuję Wydawnictwu Feeria za podjęcie się wydania serii "Program" oraz umożliwienie mi jej poznania ♥

środa, 20 stycznia 2016

To już roczek z Bądź tu teraz ♥

Kochani, na pewno zauważyliście nowy wygląd bloga. Postawiłam na coś w miarę prostego lecz nie całkowicie klasycznego - wygląd który będzie dało się zapamiętać. Środkowy kwadrat nagłówka, gdzie znajduje się nazwa bloga, chciałabym, by jednocześnie był moim logiem. Wreszcie w nazwie nie ma błędu, który tak bardzo mnie raził - pewnie większość z Was nawet nie zdaje sobie strawy, ale w poprzednim nagłówku znajdował się niepotrzebny przecinek (Bądź tu, teraz), obecnie go nie ma i od razu czuję się z tym lepiej. A z jakiej okazji taka zmiana? Bo

sobota, 16 stycznia 2016

39♥ "Złe dziewczyny nie umierają" Katie Alender

TYTUŁ: "Złe dziewczyny nie umierają"
AUTOR: Katie Alender
TOM: I
WYDAWNICTWO: Feeria Young
ILOŚĆ STRON: 360
MOJA OCENA: 6,5/10

Alexis pasjonuje się fotografią, ma różowe włosy i walczy z cheerleaderkami, by nie dać się im zgnieść. I choć trzyma się na uboczu, to ma Kasey, swoją młodszą siostrę.
Tyle, że dziewczynka zaczyna świrować, a może to Alexis wariuje? Kasey staje się niebezpieczna, posiada nadludzką siłę i nie przypomina już dawnej dziewczynki. Teraz pragnie zemsty, za wyrządzone niegdyś krzywdy. A wszystko widać w jej oczach...

To nie urojenia Alexis, w tym domu naprawdę coś się dzieje. Przed dziewczyną stoi wyzwanie zniszczenia zła, które pochłania jej                                                                                siostrę. 
„Duchy są wszędzie. Nie sposób ich uniknąć. Próbujesz jedynie unikać tych, które chcą cię zabić.”
Na rynku niestety trudno znaleźć dobrze napisany, młodzieżowy horror. Wiele osób nie potrafi odnaleźć się w twórczości Stephana Kinga, którego styl bez wątpienia do lekkich nie należy. I tak młody czytelnik sięga po romanse, dystopie, czy powieści fantasy, szerokim łukiem omijając powieści grozy. Czy lektura "Złe dziewczyny nie umierają" to udany młodzieżowy horror?

Z pewnością powieść ta została napisana na ocenę dobrą. Skierowana jest ona do młodzieży, więc język oraz styl autorki jest prosty i przejrzysty. Książka ta jednak dalej pozostaje horrorem, a ta prostota czasem nadaje jej przesadniej banalności, która myślę, że dobrze zostanie odebrana przez czytelników w wieku 10-14 lat. Autorce należy się jednak uznanie, gdyż mimo lekkości z jaką pisała, nie zgubiła tego co najważniejsze - klimatu. "Złe dziewczyny nie umierają" to nie powieść grozy, po której czytelnik nie może zasnąć i boi się własnego cienia, czy dudniącego wiatru za oknem. Jest to jednak książka, której czytaniu towarzyszy dreszczyk, a momentami włoski się jeżą. To jedna z tych powieści, które się czyta, nawet jeśli jest coś ważniejszego do zrobienia, gdyż wciąga czytelnika, który pragnie dowiedzieć się co będzie dalej. 
„-Patrz czas już włożyć makaron - stwierdziła, wskazując rondelek na palniku.
Woda wrzała, bąbelki powietrza entuzjastycznie mknęły ku powierzchni.
Moje dłonie w jednej chwili stały się chłodne i spocone.
-Kasey - powiedziałam - Jeszcze nie włączyłam palnika.
Jaj twarz pobladła.”
W utworze wyłania się również motyw miłości, gdzie w pewnym momencie pojawia się chłopak i niestety wątek ten okazał się bezsensowny i bezcelowy. No bo hej, czytelnik sięgając po taką powieść oczekuje raczej mrocznej historii o duchach i demonach, a nie słodkiej opowieści o pierwszej miłości. Liczę jednak, że autorka nie wprowadziła go tak bezużytecznie, dla zneutralizowania demonicznej aury, bo jeśli tak, to wyszło to dość słabo, a planuje wykorzystać to w 
kolejnych tomach sprawiając, że wątek ten nabierze sensu.
Plusem okazuje się przedstawienie Kasey, jako opętaną osobę - jej zachowanie i więź z duchem, który w nią wstąpił. Bardzo ciekawie została również przedstawiona historia domu oraz jej wpływ na to, co dzieje się teraz - przeszłość, która połączyła się z teraźniejszością. Tragizm, z którym musi mierzyć się główna bohaterka, podszyty ranami dawnych mieszkańców.
„Nawet kiedy moje życie znalazło się na granicy całkowitego rozpędu, nie potrafiłam odepchnąć od siebie myśli o tym, jak niebieskie były oczy Cartera, jak jasne miał włosy i jak dobrze znał się na architekturze...”
"Złe dziewczyny nie umierają" jest taką książką, która dla młodszych odbiorców może okazać się naprawdę dobrą powieścią, jednak dla starszej młodzieży (jak w moim przypadku) okaże się ona jedynie przyjemnym czytadłem. Nie mniej jednak w pierwszym tomie ujawnia się potencjał, który może okazać się budulcem pozostałych tomów i naprawdę dobrej serii. 

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Feeria 

czwartek, 14 stycznia 2016

5 NAJEK tygodnia

No i pora na NAJKI! ♥ NAJwiększe odkrycie: Olga z bloga More simple organizuje bardzo ciekawe wyzwanie na rok 2016 - 52 listy w 52 tygodnie.  W 2016 roku co tydzień w poniedziałek zaczynamy uzupełniać kolejną listę. Tematy list są ustalone, ale można je dostosować do siebie. Piszemy o sobie, o planach i marzeniach, o przeszłości, przyszłości, o rzeczach ważnych, śmiesznych i poważnych. Z każdą listą lepiej poznajemy siebie i coraz lepiej bawimy. Jeśli lubisz pisać listy i jesteś otwarta na nowe wyzwania PRZYŁĄCZ SIĘ! NAJcie

poniedziałek, 11 stycznia 2016

38♥ "Oddam ci słońce" Jandy Nelson

TYTUŁ: "Oddam ci słońce"
AUTOR: Jandy Nelson
WYDAWNICTWO: Otwarte (Moondrive)
ILOŚĆ STRON: 374
MOJA OCENA: 8,5/10

Kiedyś oddaliby za siebie wszystko...
...teraz dzieli ich cały świat.

Noah i jego siostra bliźniaczka są nierozłączni. Są jak bratnie dusze, które bardzo wiele różni. On dziwak – rewolucjonista zakochany w sztuce, kruchy, nieśmiały, żyjący we własnym świecie. Ona szalona buntowniczka żyjąca dniem. Do czasu, aż wszystko się zmienia. Zmienia się on i zmienia się ona. Podejmują coraz więcej złych decyzji. W miłość wkrada się                                                                                    zazdrość i zakrada ból. A NoahiJude to teraz Noah i Jude. 

Noah to bardzo wrażliwy chłopak, którego największym marzeniem jest zostać artystą. Maluje świat w swojej głowie. Wymalowuje swoje marzenia. Ojciec od dawna daje mu do zrozumienia, jak wielkim zawodem się okazał, jak bardzo chciałby mieć syna twardziela. Do tego ten pociąg do chłopaków, o którym nikt nie może się dowiedzieć. Ale potem... później jest tylko gorzej. 
Jude to energiczna dziewczyna, chodzi na imprezy, umawia z chłopakami. Czuje się w cieniu utalentowanego brata, który ukradł jej matkę i chce zabrać jeszcze więcej. To zazdrość ją do tego popchnęła. A teraz pragnie wszystko naprawić, wynagrodzić doznane krzywdy. By NoahiJude znów byli razem. 
„- A może każdy składa się z wielu różnych osób - stwierdzam - Może cały czas gromadzimy te różne ja.
Zbieramy je, kiedy podejmujemy decyzje, dobre i złe, kiedy robimy krok w tył, krok w przód, kiedy tracimy rozum, odzyskujemy rozum, rozpadamy się na kawałki, wpadamy po uszy, gdy zwijamy się z bólu i gdy się rozwijamy, uciekamy od świata i gdy się w nim zanurzamy, kiedy coś tworzymy, kiedy niszczymy.
Uśmiecha się szeroko.
-Każde nowe ja staje na ramionach poprzedniego, aż jesteśmy taką chwiejną ludzką wieżą?
Umieram z zachwytu.
- Tak, właśnie tak! Wszyscy jesteśmy chwiejnymi wieżami. ”
„Oddam ci słońce” to powieść, o której bardzo głośno ostatnimi czasy. Otrzymała wiele pozytywnych opinii i pochlebnych słów. Bez dwóch zdań, to na pewno piękna książka o sile miłości, (destrukcyjnej miłości), niezwykła historia o błędach i złych decyzjach i niesamowita opowieść o naprawianiu wyrządzonych szkód. To powieść, która pozostawia na duszy ślad i zapisuje się w sercach czytelników. Nie tylko dzięki wyjątkowemu przekazu, ale i niesamowitemu stylowi, jakim czarowała Jandy. 
Autorka zachwyca tu swym warsztatem pisarskim. Barwi każde słowo, nadaje sens zdaniom, wszystkie strony obdarza ujmującym nastrojem, a powieść czyni zachwycającą. Jandy wie, co wypada napisać i jak to zrobić. „Oddam ci słońce” nie wie, co to absurd, czy nonsens, gdyż tu tego nie ma. Wszystko jest takie jak ma być – sensownie utworzone i dopełnione głębią. Czarujący styl to bezwzględny atut tej książki, jednak nadaje jej odrobinę ciężaru, przez co nie czyta się jej z lekkością. 
„- Kocham Cię - mówię do niego, ale wychodzi mi: - Cześć.
- Ja też, strasznie - odpowiada, tylko brzmi to jak: - O, cześć, stary.”
Autorka poszła w bardzo ciekawy układ powieści. Podzieliła ją na dwie narracje – Noaha i Jude, tyle że chłopak mówi o wydarzeniach z przeszłości, kiedy mieli 13 lat i dopiero wtedy wszystko zaczynało się zawalać. Dziewczyna natomiast opowiada o teraźniejszości, kiedy wszystko już dawno legło w gruzach, a teraz trzeba to pozbierać. Oboje opowiadają doprowadzając czytelnika do wydarzeń, które okazały się destrukcyjne dla NoahiJude. Taki plan wskazywał na to, jakby autorka chciała powiedzieć, że wszelkie krzywdy warto próbować naprawić. Nieważne co się stało, trzeba próbować, by nie żałować. 
Jandy porusza również temat chowania własnego "ja", stawania się kimś, kim się nie jest, zaprzeczaniu sobie i swoim pragnieniom, odpychania własnych uczuć oraz uciekania od trudności, a także o strachu, który nie pozwala ich przezwyciężać. 
„Albo pływasz, albo toniesz, takie jest życie.”
Lektura ta bardzo wiele mówi o sztuce, właściwie buduje ona całą powieść, ale nie tylko o niej mówi, ona jest sztuką. Taką która urzeka swym pięknem, wypełnia emocjami, a na koniec przepełnia spokojem. Picasso malował farbami, Jandy Nelson zrobiła to słowami. To jedna z tych powieści, obok których nie można przejść obojętnie. 

piątek, 8 stycznia 2016

Bądź tu teraz w 2016 roku

Nie jestem dobra w planowaniu, a może inaczej... Nie jestem dobra w realizacji planów. Myślę, że w dużym stopniu odpowiedzialne jest za to lenistwo oraz bardzo słaba organizacja czasu. Jednak mimo wszystko mam kilka pomysłów, które chciałabym chociaż spróbować wprowadzić na bloga i chciałabym Wam przedstawić zamysł tego, jak będzie funkcjonowało Bądź tu teraz w przeciągu tego roku. Przede wszystkim zmianie ulegnie wygląd bloga. Już od jakiegoś czasu o tym myślałam, ale postanowiłam wstrzymać się z tym, aż do urodzin bloga, które odbęd

wtorek, 5 stycznia 2016

Co pokochałam w minionym roku, czyli 10 najlepszych książek 2015r.

Minni jak zawsze spóźniona... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Pewnie post ukazałby się jeszcze później, gdyby nie to, że jest prawie trzecia w nocy, a ja nie mogę spać i pomyślałam, że właśnie teraz go napiszę. Lepiej późno niż wcale, co nie? No więc zapraszam Was do zapoznania się z książkami, które w zakończonym już roku zawładnęły moim sercem, no lub prawie to zrobiły! Zacznę może od serii (pozwolicie, że zaliczę całą serię, jako jedną książkę, prawda?), która na zawsze chyba ze mną pozostanie. Oddechy przepełnione są mocą i emo

sobota, 2 stycznia 2016

37♥ "Obsydian" Jennifer L. Armentrout


TYTUŁ: "Obsydian"
AUTOR: Jennifer L. Armentrout
TOM: I
WYDAWNICTWO: Filia
ILOŚĆ STRON: 442
MOJA OCENA: 6/10

Oni nie są tacy jak my…
Kiedy przeprowadziliśmy się do Zachodniej Wirginii, zanim zaczęłam mój ostatni rok w szkole, musiałam przyzwyczaić się do dziwacznego akcentu, rwącego się łącza internetowego i całego morza otaczającej mnie nudy... Aż do momentu, kiedy spotkałam mojego nowego, wysokiego sąsiada o niesamowitych, zielonych oczach. Wtedy sprawy zaczęły obierać zupełnie inny kierunek... 
Ale kiedy zaczęłam z nim rozmawiać zrozumiałam, że Daemon jest wyniosły, arogancki i doprowadza mnie do szału. Zupełnie nam nie po drodze. Zupełnie. Jednak kiedy prawie nie zginęłam, a Daemon dosłownie zamroził czas, cóż... stało się coś zupełnie niespodziewanego…
Wpadłam w kłopoty, groziło mi śmiertelne niebezpieczeństwo. Jedyną szansą, żebym wyszła z tego cało, było trzymanie się blisko Daemona, aż przygaśnie blask…
Jeśli oczywiście sama go wcześniej nie zabiję.
[Opis wydawnictwa]

Nie jestem w stanie wyliczyć ile dobrego słyszałam o tej serii, tak samo jak nie jestem w stanie powiedzieć, jak wiele razy czytałam na blogach o tym, że jego autorki bez pamięci zakochane są w Damonie. Co ja sądzę o tomie rozpoczynający serię "Lux"? 
„Zawsze uważałem, że najpiękniejsi ludzie, naprawdę piękni w środku i na zewnątrz, to tacy, którzy nie są świadomi swojego wpływu.[..] Ci, którzy rozprzestrzeniają swoje piękno, chwalą się, marnują to, co mają. Ich piękno jest ulotne. to tylko skorupa, ukrywająca ciemność i pustkę.”
Tak naprawdę zastanawiam się, czy nie lepiej podzielić recenzję tej książki na dwie części (co jednak byłoby bez sensu). Tę, gdzie będę wylewać swoje żale, bo przez blisko 250 stron nie mogłam pojąc, jak tak wiele osób może kochać tę powieść oraz na część, czyli resztę książki, gdzie maluteńkimi kroczkami zaczynałam przekonywać się do tej powieści. 

Nie da się ukryć, że cała książka leciała po schemacie, gdzie zwykła dziewczyna poznaje wyjątkowego faceta, który początkowo ma ją gdzieś (a przynajmniej takie daje jej odczucia), a w życiu tej dziewczyny zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nie należę do osób czepiających się schematów, przecież wymyślenie czegoś zupełnie nowego chyba graniczy z cudem, ale nie można całkowicie na nim polegać - autor musi wzbogacić swoją powieść czymś własnym, zaskakującym! Dodatkowo znaczną rol odgrywa styl jakim pisarz się posługuje. Gdy tylko te dwie rzeczy znajdą się w powieści, to może być ona naprawdę niesamowita, czarująca. "Obsydian" jednak taką powieścią nie był. Nie ma tu nic, co można by wyróżnić szczególną pochwałą. Zero wyjątkowości, pełno przewidywalności. Sam pomysł jednak na powieść oraz zamysł, kim był Damon, zdaje się naprawdę dobry, ale potencjał tego pomysłu został kompletnie niewykorzystany.
Już od samego początku wiadomo, że Deamon nie jest zwykłym człowiekiem, a w miasteczku coś się dzieje, a próba ukrycia tego przed Katy wydawała się komiczna - w raczej negatywnym sensie. Kłamstwa, jakie chłopak jej wciskał wydawały się absurdalne. To wszystko było wręcz przesadnie banalne. I te dialogi, które tak wiele osób kocha, niczym rodem z podstawówki, raziły swoją płytkością. A powiem Wam, że zapowiadało się nawet fajnie, nawet zabawnie, kiedy na początku powieści Deamon powiedział do Katy: "Wyglądasz jakbyś to ty się kąpała, a nie samochód. Nigdy bym nie pomyślał, że mycie auta jest takie ciężki, ale po oglądanie ciebie przez ostatnie piętnaście minut jestem przekonany, że powinni zrobić z tego dyscyplinę olimpijską.", ale wcale tak pięknie nie było i rzadko kiedy można było przeczytać coś równie przyjemnego.
„-Następne pytanie?
-Czemu jesteś takim wielkim dupkiem?
-Wszyscy muszą być w czymś dobrzy,nie?
-Cóż, nieźle ci idzie.”
A to jak Deamon mówił na Katy, aby ją rozzłościć... KOTEK! Czy tylko mi wydaje się to nieco żałosne? 
W pewnym momencie, bardzo późnym momencie, dialogi choć minimalnie się wzbogaciły, a książka, mimo że wciąż przewidywalna, wprawiała serce o lekkie przyśpieszenie. Do tego Damon, który początkowo był nieco drażniącą postacią zaczął zyskiwać w moich oczach, szczególnie gdy doszłam do końca powieści i zapoznałam się z dodatkiem, gdzie zostały przedstawione sceny powieści z jego perspektywy. Gdyby cała powieść została napisana jak ten dodatek, książka mogłaby okazać się naprawdę świetna. 
Urzekającym elementem serii "Lux" jest pasja Katy, która jara się książkami i ... pisze recenzje na bloga *-* Tak bardzo chciałam, by ta książka była cała wyjątkowa ... 
Wiem, że autorkę stać na więcej, czytałam już jej jedną powieść - "Zaczekaj na mnie", którą pisała pod pseudonimem - i znacznie bardziej podobał mi się sposób, w jaki pisała. Tę książkę mogę podsumować w kilku słowach - "Obsydian" okazuje się schematyczny, banalny, absurdalny i nijaki, ale jednocześnie dość przyjemny, tak że czasem uśmiech może zagościć na twarzy i jest w stanie wprowadzić czytelnika w stan głębokiego relaksu. 
„-Sprawdziłem twojego bloga.

-Znowu mnie prześladujesz, jak widzę. Mam zdobyć zakaz zbliżania się?
-W twoich snach, Kotek. O, czekaj, już w nich występuję, prawda?
-W koszmarach, Daemon. W koszmarach.”
Nie będę ukrywać, że powieść czyta się niezwykle szybko oraz miło, mimo jej licznych wad. Bardzo chciałam pokochać Deamona, jak i całą serię i niewątpliwie dam jej szansę i będę czytać dalej. Jestem jednak mocno zniesmaczona tą pozycją po tych wszystkich pochwałach oraz zawiedziona, choć nie liczyłam, że dołączy ona do moich ulubionych. I mimo tego, jak bardzo ta powieść okazała się rozczarowująca, to i tak Wam ją polecam, bo coś w niej jest takiego, że kiedy się zacznie czytać, to nie może się przestać. 

♥♥♥♥♥
Jeśli nie rozumiesz mojego podejścia do tej powieści, a sam darzysz ją uwielbieniem, będę wdzięczna za rozpoczęcie dyskusji w komentarzu i obronę "Obsydianu". 
Page 1 of 171234567...17Dalej »Ostatnia
Bądź tu teraz © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka