TOP5 blogerów ~ "Uwielbiam tę książkę, ale zaraz rzucę nią o ścianę"

Witam ☺ Dwa tygodnie temu na blogu rozpoczęła się seria "TOP5 blogerów" i dziś przyszedł czas, aby pojawił się kolejny post z tego cyklu. Jeśli ktoś z Was nie wie, na czym polega seria, ponieważ nie czytał rozpoczynającego ją wpisu, to zapraszam TUTAJ. Tym razem nasi blogerzy zmierzyli się z tematem "Uwielbiam tę książkę, ale zaraz rzucę nią o ścianę", czyli napisali o książkach, które bardzo im się podobały, ale jednocześnie trochę wkurzały lub wywoływały inne negatywne emocje. Zapraszam!

Sherry z bloga Feniks
Mój wybór padł na Opal - Jennifer L. Armentrout
Jak można napisać tak genialną książkę, tylko po to, by na koniec zniszczyć czytelnika finałem? Słowo daję, gdy skończyłam czytać tą pozycję, myślałam że oto świat postanowił mnie ukarać i zesłał klątwę w postaci finału Opalu. Finału wstrząsającego, finału dramatycznego, takiego, który sprawił, że miałam ochotę kogoś zamordować. Istny geniusz, a zarazem przekleństwo.


Dominika z bloga Biblioteczka Dominiki
Taką książką jest Ogród Kamili Katarzyny Michalak. Wydarzenia są ciekawe i wciągające. Szybko się czyta, ale główna bohaterka (z początku) jest bardzo irytująca. Jest naiwna i podejmuje lekkomyślne decyzje. Powieść jest świetna, ale miałam ochotę rzucić nią o ścianę, gdy Kamila robiła coś głupiego.


Molencja z bloga Koneserka książek
Bez wątpienia jest to trylogia Igrzysk śmierci, a dokładnie jej ostatnia część - Kosogłos. Wydarzenia, które miały w niej miejsce wywoływały we mnie silne emocje, szczególnie jedna, lecz nie zamierzam zdradzać szczegółów, lepiej samemu się przekonać. Serię po prostu uwielbiam i myślę, że właśnie m.in. te skrajne emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania wszystkich części sprawiły, że uważam Igrzyska śmierci po prostu za mistrzostwo.
Jednak to nie jedyna seria, która doprowadzała mnie do takiego stanu. Czytając Szeptem, a szczególnie Crescendo często miałam ochotę nakrzyczeć na główną bohaterkę. Całkowicie nie pochwalałam jej zachowania. Jednak ostatecznie saga bardzo mi się podobała. Może nie są to górnolotne powieści, lecz na pewno dostarczają sporo rozrywki.


Michalina z bloga Książkowy świat
Jedną z takich książek niewątpliwie była powieść Bardzo biała wrona. Jest to opowieść o związku Natalii i Norberta, pozornie niby wszystko jest normalnie, ale Natalia nie widzi wad Norberta i z czasem związek staje się toksyczny.
Naprawdę bardzo mi się ta książka podobała, ale momentami miałam ochotę rzucić książkę o ścianę. Zachowanie Norberta straszliwie mnie irytowało, a jeszcze bardziej denerwowało mnie, że Natalia nie dostrzegała, że coś jest nie tak jak powinno. Powieść jest naprawdę dobra i w tym przypadku nielubienie bohatera jest chyba nawet wskazane.


Ann z bloga Namalować świat słowami
 Po nieco długawych poszukiwaniach w końcu znalazłam książkę, która chociaż trochę wpasowuje się w tą kategorię. Lucian Isabel Abedi. Książka naprawdę mi się spodobała (przynajmniej z tego co pamiętam), ale to co autorka zrobiła z końcówką wprawiło mnie w istny szał. Przede wszystkim dlatego, że takie zakończenie nie miało ani grama sensu. Po drugie dlatego, że jednocześnie autorka zeszła na łatwiznę jeśli chodzi o wątek romantyczny, a tego wprost nienawidzę. Trzeciego powodu już nie ma, ale te dwa sprawiły, że pomimo tego, że Lucian zapowiadał się naprawdę świetnie, zakończył się słodko-gorzkim finałem.


Dzisiaj nie powtórzyła się żadna książka, więc nie muszę uzupełniać tematu książką, którą ja najchętniej rzuciłabym o ścianę. Napomknę tylko, że było to zdecydowanie Pandemonium, a Molencja przypomniała mi, że również i Crescendo. Dzisiejsze TOP pokazuje, że świetne książki potrafią doprowadzić nie tylko do zachwytu, ale również złości, czy irytacji. Wszystkie pozycje, jakie się dzisiaj tu pojawiły są jak najbardziej polecane przez nasze blogerki. A może czytaliście już którąś z tych książek i mieliściście podobne zastrzeżenia? 

12♥ "Eleonora & Park" Raibow Rowell

TYTUŁ: "Eleonora & Park"
AUTOR: Raibow Rowell
ILOŚĆ STRON: 352
MOJA OCENA: 8/10

Eleonora to nowa dziewczyna w szkole. 
Park to jedyny Azjata w szkole. 
Eleonora wyróżnia się burzą rudych włosów i dziwnym stylem ubioru. 
Park to fan komiksów i superbohaterów.
Eleonora ukradkiem czyta komiksy Parka.

Dobra, stop! Widzę, że napisanie tak cudownego opisu, jaki znajduje się na okładce jest ponad moje siły, a ponieważ opis ten jest taki piękny, to dam Wam szanse przeczytać porządny wstęp do recenzji.


Eleonora… nie sposób jej nie zauważyć: rude włosy, dziwne ciuchy. Czyta mu przez ramię. Uważa Romea i Julię za bogate dzieciaki, które dostawały wszystko, co chciały. Najbardziej nie lubi weekendów, bo spędza je bez niego.
Park… Dobrze mu w czerni. Denerwuje się, gdy musi prowadzić samochód w obecności taty. Uwielbia imię Eleonory i nie skróciłby go ani o sylabę. Wie, która piosenka jej się spodoba, zanim ona zacznie jej słuchać. Śmieje się z jej dowcipów, zanim ona dotrze do puenty.
Oto tocząca się w ciągu jednego roku szkolnego opowieść o dwojgu szesnastolatkach urodzonych pod nieszczęśliwą gwiazdą – dość mądrych, by zdawać sobie sprawę, że pierwszej miłości prawie nigdy nie udaje się przetrwać, ale na tyle odważnych i zdesperowanych, by dać jej szansę.
„To była najmilsza rzecz jaką mogła sobie wyobrazić. To sprawiło, że chciała urodzić jego dzieci i oddać mu obie swoje nerki. „
Och, mogłam tak od razu. O wiele lepiej, aż przypomniało mi się, dlaczego tak bardzo czekałam na tę pozycję ☺ Czy było warto? 
Pierwsza strona, to tajemnica. Coś, czego nie zrozumiałam od razu. Pierwsza strona, to wstęp do historii o miłości. Pierwsza strona, to iskierka, która tylko czekała, aby zapłonąć. Pierwsza strona to przyszłość przesycona tęsknotą. Czym jest ta pierwsza strona oraz wszystkie inne, które zostały ukryte w tej skromnej, ale jakże cudownej okładce? 
Na kartkach tej książki została ukryta historia pierwszej miłości, rozkwitającej, jak kwiaty na wiosnę. Od początku do końca. Od ukradkowych spojrzeń, po nieśmiałe trzymanie za rękę, aż do pragnienia, tęsknoty i słów „kocham cię”. 
Styl, w jakim autorka napisała książkę, jest taki … inny. Nieco dziwny, ale piękny. Narracja niby trzecioosobowa, ale taka jakby Eleonora i Parki sami o sobie mówili w trzeciej osobie. Przynajmniej mnie tak się to skojarzyło. Poznajemy wszystko z perspektywy Parka i Eleonory, bo tak Rainbow podzieliła książkę. 
„-Powiedz coś.
-Nie wiem, co powiedzieć.
-Powiedz coś, żebym nie czuł się jak idiota.
-Nie czuj się jak idiota, Park.”
Jak już pisałam wcześniej, w środku zobaczymy, jak pierwsza miłość wkrada się do serc nastolatków. Jak zapuszcza swoje korzenie, kiełkuje i kwitnie. Byłam oczarowana, tym jak zostało to przedstawione. Czasem śmieszyła mnie początkowa nieśmiałość bohaterów lub ich nieistotne sprzeczki. Parskałam śmiechem częściej niż spodziewałam się sięgając po książkę. Było kilka naprawdę śmiesznych sytuacji, czy tekstów. Znalazłam tam typowe nastoletnie poczucie humoru, w które łatwo było mi się wczuć. Wszystko pięknie, ale czy na pewno? Miłość to nie lek unicestwiający zło na świecie. Eleonora ma problemy w domu, w którym mieszka z okrutnym ojczymem, matką oraz czwórką rodzeństwa. Nocne awantury, brak pieniędzy i Park, którego musi trzymać w sekrecie. Rodzice Parka bardzo się kochają, ale chłopak nie wie, co czują do niego, szczególnie wymagający ojciec. 
Czytałam w zaciekawieniu, jak spokojnie toczyło się, życie zakochanych, aż nagle BUM! Takie BUM, po którym nie wiadomo, co dalej. Takie nieduże BUM, które niszczy niewiele, ale wszystko, co najcenniejsze. BUM i kropka. 
„Przytrzymała tę jego piękną twarz i pocałowała go, jakby miał się skończyć świat”
A co z zakończeniem? Trudno powiedzieć, autorka zostawiła nas pośrodku gruzów, które wywołało BUM. Zostawiła nas, bohaterów i wile niedopowiedzeń. Dała nam pole do popisu, aby samemu zakończyć historię pierwszej miłości. 
Wielu z Was, przynajmniej z tych, którzy książkę mają już za sobą, na pewno jest zaskoczonych moją wysoką oceną, bo "Eleonora & Park" arcydziełem nie jest. Tak, przyznaję to. Ale dziś odrzucam obiektywne ocenianie i osądzam ją tak, jak ją widzę – oczami nastolatki, która nie wie jeszcze, co to znaczy być zakochaną oraz pragnie wierzyć, że na tym świecie liczy się coś więcej niż wygląd i pieniądze. Nie będę pisać, że książkę polecam wszystkim. Myślę, że tu sami musicie zadać sobie pytanie, czy "Eleonora & Park" ma szanse trafić w Wasz gust, bo nie jest to pozycja dla każdego. Ostrzegam jednak, abyście nie nastawiali się na to, że książka okaże się 8 cudem świata, który Was powali, bo niestety ja troszkę tak zrobiłam i pod tym względem nieco się zawiodłam.
„Eleonora miała rację - nigdy nie wyglądała ładnie. Wyglądała jak dzieło sztuki, a sztuka nie może być po prostu ładna; sztuka ma wywoływać emocje.”

11♥ "Pandemonium" Lauren Oliver

TYTUŁ: "Pandemonium"
AUTOR: Lauren Oliver
TOM: II
ILOŚĆ STRON: 376
MOJA OCENA: 9/10

RECENZJA MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY Z TOMU PIERWSZEGO ("DELIRIUM").

Nadzieja...
„Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą”. 
Tymi słowami zakończyło się "Delirium". Te krótkie trzy zdania pozostaną ze mną na zawsze. Złamały mnie i wyryły się w mojej pamięci. Po takim zakończeniu nigdy nie sięgnęłabym po kolejny tom, gdyby nie nadzieja. To ona kazała mi jak najprędzej rozpocząć czytanie "Pandemonium" i wierzyć, że on wróci, że śmierć Aleksa to tylko sztuczka autorki... 

Nadzieja...
Po próbie ucieczki do Głuszy, w której ginie Aleks, Lena trafia do azylu, gdzie znajdują się inni niewyleczeni. Tam poznaje nowych przyjaciół, którzy uratowali jej życie i się nią zajęli po przekroczeniu ogrodzenia. Dziewczynie nie potrafi sobie poradzić w panujących warunkach, a wspomnienie momentu, w którym po raz ostatni widziała ukochanego nie pomaga jej w nabraniu sił. Lenia uciekła by być wolną, ale Głusza nie jest już bezpieczna, tak jak kiedyś. Razem z przyjaciółmi przystępuje do ruchu oporu. Podczas pewnej akcji zostaje porwana, a jej współlokatorem w celi jest Julian, syn założyciela organizacji AWD (Ameryka Wolna od Delirii), z którą walczy ruch oporu. 
„Czytałam kiedyś o pewnym rodzaju grzyba pasożytującego na drzewach. Wdziera się do systemu, który transportuje wodę i odżywia drzewo(...). Wkrótce to grzyb-i tylko grzyb- transportuje wodę i wszystkie chemiczne związki potrzebne drzewu do życia. Jednocześnie krok po kroku, powoli rozkłada drzewo od środka. Właśnie tak działa nienawiść. Będzie cię żywić, a jednocześnie niszczyć od środka.”
Nadzieja...
Jak napisałam na początku bardzo przeżyłam, to co się stało z Aleksem, ale gdy przeczytałam opis z okładki i trafiłam na jeden wyraz: "Julian", załamałam się. Kim on jest, że ma prawo pojawić się w tej części i zastąpić Aleksa? Obiecałam sobie, że kimkolwiek on będzie, będę go nienawidzić, ale bałam się... Bałam się, że jednak zdobędzie moją sympatię, a ja tak bardzo chciałam go nienawidzić. Ale przepełniona nadzieją zaczęłam czytać.

Nadzieja...
Autorka podzieliła książkę na WTEDY, czyli momenty od ucieczki Leny do wstąpienia do ruchu oporu oraz na TERAZ, czyli momenty z ruchu oporu i porwania. Dużo bardziej interesowało mnie to, co działo się w Głuszy, czyli WTEDY, choć z bólem serca przyznaję, że to całe porwanie Leny i Juliana też nie było złe. Podczas porwania poznajemy bliżej Juliana i … uchh.. okej wydawał się fajny, ale cały czas powtarzałam sobie „Nienawidzisz go! Pamiętaj o Aleksie!” i to samo starałam się powiedzieć Lenie. Serce biło mi mocniej, gdy tylko Lena wspominała Aleksa i odczuwała jego brak. Bałam się, że zapomni o swojej pierwszej miłości, o chłopaku, który pokazał jej, że można kochać i to nie jest złe. Bałam się, że może do kogokolwiek poczuć coś więcej niż nawet czuła do Aleksa. A nie mogła, prawda ? Przecież obiecała: „Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą.”. Tak, zdaję sobie sprawę, że piszę jak nie do końca normalna osoba, ale to nie moja wina, że tak bardo wkręciłam się w tę serię. Jeśli przy ostatnim tomie trafię do psychiatryka, to będzie wina Lauren Oliver i historii, która odcisnęła na mnie swoje piętno. 
„Bo nigdy tak naprawdę nie będziemy w stanie zrozumieć drugiego człowieka. Możemy jedynie próbować, szukając po omacku drogi przez tunele, starając się oświetlić je pochodnią.”
Nadzieja...
"Delirium", to książka, którą delektowałam się podczas czytania, ale przy "Pandemonium" pędziłam jak tylko umiałam, by sprawdzić, czy moja wiara i nadzieja mają jakiś sens. 
A jakie uczucia towarzyszył mi przy czytaniu? Żal! Złość! Niedowierzanie! Wzburzenie! Nienawiść! No i nadzieja...Wiara od początku do końca, przy każdym wyrazie, każdym zdaniu, każdej stronie i każdym rozdziale... Czasem chciała mnie opuścić, ale uporczywie się jej trzymałam. Były momenty, kiedy ściskałam książkę z całych sił, by oprzeć się pokusie ciśnięcia jej na drugi koniec pokoju. A końcówka... o matko... Rozwala! Powala! Niszczy! 
„Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.”
Nadzieja...???
Kochany czytelniku, błagam Cię, abyś zabrał się za czytanie tej serii, jeśli jeszcze po nią nie sięgnąłeś, bo zgrzeszyłbyś, gdybyś choćby nie spróbował! Kochany czytelniku, błagam Cię, abyś zabrał się za "Pandemonium" jak najszybciej, jeśli "Delirium" już udało Ci się poznać ☺

TOP 5 blogerów ~ "Boję się, że zabraknie mi chusteczek"

Hej wszystkim ☺ Dziś przyszłam do Was z postem rozpoczynającym serię "Top 5 blogerów". Na czym będzie polegać seria? Przez jakiś czas (czyt. aż do wyczerpania pomysłów), co dwa tygodnie, będzie pojawiać się post z tego cyklu, ale za każdym razem o innym temacie. Tym razem jest to temat "Boję się, że zabraknie mi chusteczek". Napisałam do pięciu osób (w tym wypadku wyjątkowo sześciu) prowadzących bloga książkowego, z prośbą aby pomogły mi w realizacji mojego pomysłu. Ich zadaniem było wybranie książki, która pasuje im idealnie do tematu posta i krótkim napisaniu, dlaczego właśnie ją wybrali. Nazwa tematu może wydawać się Wam dość dziwna, ale nie chodzi tu o nic innego, jak o książkę, która najbardziej wzruszyła naszych blogerów i nie pozwoliła im opanować napływających do oczu łez. Jeśli jesteście ciekawi, jakie książki doprowadziły do płaczu nasze twarde blogerki, to zapraszam do przeczytania dalszej części ☺






Dominika z bloga Biblioteczka Dominiki 
Jak dla mnie najbardziej wzruszającą książką jest powieść Johna Greena Gwiazd naszych wina. Siedziałam do 3 rano, żeby ją przeczytać. Nie wyspałam się, miałam podkrążone oczy. Ale było warto! Jest to bardzo wartościowa książka. W jednym momencie ociera się łzy wzruszenia, a chwilę później płacze ze śmiechu.

Sherry z bloga Feniks
Mój wybór padł na Hopeless - Colleen Hoover.
Ta książka powstała po to, by mnie zniszczyć. Kocham ją, a zarazem nienawidzę za to co ze mną zrobiła. Losy Sky i Holdera sprawiły, że z moich oczu wypływała fontanna łez. Fontanna - której nie było końca. Jakby tego było mało, po przewróceniu ostatniej strony, czułam się tak, jakby autorka wyrwała moje serce z piersi, podeptała po nim, roztrzaskała na strzępy, by następnie postarać się złożyć je do kupy. Nie udało jej się. Już nigdy nie pozbędę się Hopeless z głowy.
  
Michalina z bloga Książkowy świat
Jedną z książek, która najbardziej mnie wzruszyła była powieść Gwiazd naszych wina. Płakałam przez większą część książki i w żaden sposób nie mogłam powstrzymać swoich łez. Opowiada ona o dwójce młodych ludzi, oboje są ciężko chorzy i mimo, że się kochają, to mają świadomość tego, że najprawdopodobniej nigdy nie zestarzeją się razem. Jest to historia, która bardzo mnie poruszyła i wywołała pewne refleksje, długo nie mogłam o niej zapomnieć i myślę, że gdybym ponownie po nią sięgnęła to i tym razem wzruszyłaby mnie równie bardzo. W tym przypadku, rzeczywiście pojawiła się obawa, że zabraknie mi chusteczek ;)

Początkowo zastanawiałam się czy nie zejść na łatwiznę i napisać tutaj Gwiazd naszych wina, bo faktycznie książka wzbudziła we mnie emocje o jakich się po sobie nie spodziewałam, jednak ostatecznie postanowiłam pogrzebać trochę w pamięci i biblioteczce i znaleźć jakąś inną książkę. Wybór padł na Ostatnią piosenkę Nicholasa Sparksa. Opowiada ona historię Ronnie, typowej zbuntowanej nastolatki, która wraz z bratem wyjeżdża do znienawidzonego ojca na wakacje. Niestety nie mogę napisać, co w tej książce aż tak mnie wzruszyło - nie chcemy przecież spoilerów dla tych, którzy nie mieli jeszcze okazji przeczytania Ostatniej piosenki. Jednak ten moment sprawił, że łzy ciurkiem płynęły po mojej twarzy, a oczy stały się tak zapuchnięte, że nie miałam jak dalej czytać. A przecież oglądnęłam wcześniej film i wiedziałam, co się stanie...

Molencja z bloga Koneserka książek 
Idealny moment na takie pytanie. Kilkanaście dni temu skończyłam moją pierwszą książkę Johna Green'a. Tytuł wszystkim dobrze znany - Gwiazd naszych wina. To pierwsza książka, przy której łzy poleciały mi z oczu. Wcześniej zdarzały się powieści, podczas których czytania moje oczy robiły się szkliste, było to m.in. Złodziejka książek, Jesienna miłość, Oskar i pani Róża. Jest o wiele więcej pozycji, które doprowadzały mnie do takiego stanu, ale te wymienione najbardziej mnie poruszyły i wyzwoliły tak duże emocje.

Jak już na pewno zauważyliście, aż trzy razy pojawia się książka "Gwiazd naszych wina" przez co z naszego Top5 zrobiło się troszkę Top3. Szczerze, byłam przygotowana na wypadek, że jakaś książka może powtórzyć się dwa razy i w takim wypadku chciałam uzupełnić listę, książką która mnie najbardziej wzruszyła, ale nie miałam pojęcia, że coś może powtórzyć się aż trzy razy. W tym wypadku napisałam jeszcze do jednej osoby, aby pomogła mi podtrzymać tę magiczną piąteczkę, a więc na dole znajdziecie uzupełnienie Top 5.

Beti z bloga Books dreams
Jestem bardzo emocjonalną osobą i szybko się wzruszam. Często uronię łzę oglądając filmy bądź serial Gra o Tron. Za to nigdy nie płaczę czytając książki. NIGDY. Mimo to chciałabym opowiedzieć Wam o pierwszym tomie serii ZATRACENI, a mianowicie o Utracie Rachel Van Dyken. Powieść ta nie jest może szczytem wyżyn pisarskich, ale jednak wzrusza i wywołuje wiele emocji. Autorka zadedykowała ją wszystkim osobom zmagającym się z chorobą nowotworową oraz ich najbliższym. Wpływy z zakupu książki Rachel Van Dyken przekazuje na fundację Make A Wish. Myślę, że dla wielu czytelniczek Utrata może być prawdziwym wyciskaczem łez. Historia o stracie, tragedii, chorobie, ogromnej miłości i przede wszystkim o cudzie. Autorka chciałaby, aby każdy, bez względu na to czy historia Kiersten i Wesa mu się podoba, czy nie, opowiedział o niej innym, gdyż może ona komuś pomóc. Dlatego dziś opowiadam Wam o niej i serdecznie zachęcam wszystkie romantyczne i wrażliwe dusze do zapoznania się z Utratą. Pozostałym oczywiście również gorąco polecam. Przygotujcie chusteczki i do dzieła!
„Życie nie jest sprawiedliwe, ale to, jak je przeżyjemy – to właśnie jest cudowne. To dar.”

Mój wybór
Powiem szczerze, że wybranie jednej takiej książki wcale nie jest proste. Bardzo często przy czytaniu do oczu napływają mi łzy, które są wywoływane z wielu powodów. Czasem wystarczy wzruszająca miłosna historia, czasem tragedia, czasem podczas czytania wracają do mnie pewne wspomnienia, a czasem po prostu czuję ukłucie zazdrości, które wywołuje łzy, a tych powodów jest zapewne dużo więcej. W tej chwili jednak na myśl przychodzi mi Powód by oddychać, czyli wzruszająca historia o cierpieniu i walce o miłość, przyjaźń, siebie oraz swoją przyszłość. W tej książce nie potrafię określić, co konkretnie wywołało łzy, po prostu cała historia była niezwykła i z wielką siłą wpłynęła na moje uczucia. 

To już wszystko. Mam nadzieję, że rozpoczęcie serii zachęca Was, aby zajrzeć tu po raz kolejny, gdy ukaże się kolejny temat. Nie wiem, czy "TOP5 blogerów" to dobry pomysł, który Wam się spodoba, ale pomyślałam, że warto sprawdzić. Nie udałoby się to wszystko bez pomocy Dominiki, Sherry, Michaliny, Ann, Molencji oraz Beti. Każdej dziewczynie bardzo dziękuję za pomoc oraz za pewne rady, które otrzymałam ☺ Jeśli macie ochotę na łzawą historię, a nie czytaliście jeszcze, którejś z wymienionych to oczywiście zachęcam, bo skoro tu trafiły, to na pewno są warte poznania.

10♥ "Zac & Mia" A. J. Betts

TYTUŁ: "Zac & Mia"
AUTOR: A. J. Betts
ILOŚĆ STRON: 320
MOJA OCENA: 7,5/10

Co robi siedemnastoletni chłopak w wolnym czasie? Gra w piłkę, jeździ na desce, siedzi na komputerze, jeździ na rowerze, spotyka się z kolegami, umawia z dziewczyną. Tak, to na pewno, ale co jeśli nie może? Co jeśli zamknięty jest w czterech ścianach, a wyjście spoza nich może oznaczać śmierć? Zac leży miesiąc w szpitalnej izolatce, odcięty od tych wszystkich przywilejów nastolatków. W wolnym czasie użera się z mamą, gra w scrabble, rozwiązuje krzyżówki, gra w COD i … sprawdza statystyki, ale to jego tajemnica, o której nie może powiedzieć mamie. Tak wygląda świat Zaca, który od kilku miesięcy żyje ze świadomością swojej choroby … świadomością, że ma raka … białaczkę … chorobę śmiertelną … 
Pewnego dnia do pokoju za ścianą wprowadza się nowy pacjent. Pacjent, który nie okazuje się kolejnym chorym staruszkiem, ale dziewczyną w wieku Zaca. 
„-Nie powinno być tak cicho. (…) Chodzi mi o raka. To słowo na "c", cancer. Rak niesie takie spustoszenie, że powinien wjeżdżać do ciała na syrenie z błyskającymi światłami. Nie powinno się mu pozwolić wśliznąć po cichu i zalęgnąć w mózgu, żeby się krył między wspomnieniami.”
Pierwsza strona, pierwszy rozdział, a książka zdążyła pochłonąć mnie w całości. Zaczynamy od Zaca, który nie wie, co będzie jutro, ale jest pełen nadziei, że przeszczep się udał i procenty ze statystyk zapewnią mu bezpieczeństwo. Uśmiecha się trochę dlatego, że taki po prostu jest Zac, a trochę dla tego, że tego wszyscy od niego oczekują. Jego spokój zostaje nagle zaburzony przez krzyki i piosenkę Gagi, która przebija się przez 6 cm ścianę. Tak właśnie poznajemy Mię, czyli nieco zbuntowaną dziewczynę, która wcale nie jest zła, tylko zagubiona. Sporadyczne wyzwiska i przekleństwa świadczą o tym, że dziewczynie zawalił się właśnie świat i nie umie sobie z tym poradzić. Obojgu brakuje towarzystwa i zrozumienia, więc nawiązują między sobą kontakt. 

Obie postacie są bardzo interesujące i tak autentyczne … wręcz do bólu prawdziwe. Przyznam jednak, że to Mia mnie bardziej intrygowała. Była nieco nieprzewidywalna, raz potulna jak baranek, a innym razem ostra jak brzytwa. Wprowadzała nieco zamieszania. Trwała na przekór chorobie, której nienawidziła każdą zdrową cząstką siebie. Dziewczyna czasem mnie jednak irytowała, gdyż zachowywała się jakby to ona była tylko chora na tym wielkim świece, ale winić jej za to nie mogę. W późniejszym etapie książki, poznajemy Mię bliżej i wtedy zaczyna łączyć mnie z nią pewna więź. Nie mam prawa pisać, że wiem co czuła, ale miałam wrażenie, że myślimy podobnie. Mia w pewnym momencie została postawiona przed faktem dokonanym, który będzie miał wpływ na całe jej życie i pałała nienawiścią do całego świata, chciała uciekać jak najdalej, schować się w kąt, przestać istnieć. Rozumiem … tak jakby. 
Książka zaskoczyła mnie pod względem miejsca, gdzie działa się akcja. Spodziewałam się, że wszystko będzie działo się w szpitalu, a tu takie zaskoczenie. 
„(...)czym jest odwaga.To jest zostanie na miejscu mimo,że chcesz uciekać.To zaparcie się i obrócenie na wprost tego,co cię przeraża(...).To otwarcie oczu i wpatrywanie się w ten strach tak długo,aż to on nie wytrzyma i odwróci wzrok.”
„Zac & Mia” pokazały mi z jakimi absurdalnymi problemami mamy do czynienia, a uważamy je za koniec świata. Pryszcz, rozdwojone końcówki, czy 5 kilo za dużo nagle traci jakiekolwiek znaczenie, kiedy mówi się o chorobie i śmierci. Choroba zmienia wszystko. Samych chorych, ludzi wokół nich, ale i świat, który niby pozostaje taki sam jak wcześniej, ale dla nich wydaje się być czymś obcym i inaczej postrzeganym. Zmienia się wszystko. 
„Teraz potrzebny jest mi plan D. D jak desperacja. D jak Do albo Die.”
Skłamałabym, gdybym napisała, że nie mogłam opanować napadu łez, ale gdybym napisała, że wyszłam z niej bez żadnego uszczerbku emocjonalnego, to skłamałabym jeszcze bardziej. 
„Zac i Mia” to lektura dużo prawdziwsza niż „Gwiazd naszych wina”. Ukazująca prawdzie emocje i wywrócony świat osób chorych. Raz masz nadzieję, potem ją tracisz. Raz żyjesz pełnią życia, a innym razem umierasz. Raz się śmiejesz, a kiedy indziej płaczesz. Nie wiem, czy samo „Polecam!” w tym wypadku wystarczy. Tu chyba potrzebne jest: „Polecam! Spróbuj spojrzeć na świat inaczej.”. 

Kurcze, prawie zapomniałabym wspomnieć, że „Zac & Mia” nie jest tylko wzruszającą historią o chorych, młodych ludziach, ale przede wszystkim chorych, młodych ludziach, którzy pragną być normalni, więc porcji dobrego humorku tu nie zabraknie :)

9♥ "Niezgodna" Veronica Roth

TYTUŁ: "Niezgodna"
AUTOR: Veronica Roth
ILOŚĆ STRON: 352
MOJA OCENA: 8/10

Przez całe nasze życie poznajmy tajemnice świata i siebie. Po kolei odkrywamy, kim jesteśmy i jacy są inni. 
Altruizm (bezinteresowność), Nieustraszoność (odwaga), Erudycja (inteligencja), Prawość (uczciwość), Serdeczność (życzliwość) to pięć frakcji, na które podzielone jest społeczeństwo zbudowane na ruinach Chicago. Każdy szesnastolatek przechodzi test predyspozycji, a potem w krwawej ceremonii musi wybrać frakcję. Ten, kto nie pasuje do żadnej, zostaje uznany za bezfrakcyjnego i wykluczony. 
Szesnastoletnia Beatrice dokonuje wyboru, który zaskoczy wszystkich, nawet ją samą. Porzuca Altruizm i swoją rodzinę, by jako Tris stać się twardą, niebezpieczną Nieustraszoną. Będzie musiała przejść brutalne szkolenie, zmierzyć się ze swoimi najgłębszymi lękami, nauczyć się ufać innym nowicjuszom i przekonać się, czy w nowym życiu, jakie wybrała, jest miejsce na miłość.
Tymczasem wybucha krwawa walka między frakcjami. A Tris ma tajemnicę, której musi strzec przed wszystkimi, bo wie, że jej odkrycie oznacza dla niej śmierć.
[Wydawnictwo Amber] 

Zanim przejdę, do recenzji muszę Was przeprosić. Zawsze staram się opis książki pisać własny, by przedstawić ją tak, jak ja ją widziałam. Tym razem jednak, zdecydowałam się na zapożyczenie go od wydawnictwa. Dlaczego? Abyście lepiej zrozumieli. Obawiałam się, że moje sklecone zdania mogą nie do końca rozjaśnić Wam, na czym polega podział na frakcje. Bałam się, że cokolwiek bym nie napisała, to źle odwzoruję jej zawartość, więc przepraszam. Skoro to już sobie wyjaśniliśmy, to zapraszam, do części recenzji, z której każde słowo wypłynęło ze mnie. 
„Czasem to nie podjęcie walki świadczy o odwadze, ale stawienie czoła nieuchronnej śmierci.”
Przyznam, że pomysł autorki na fabułę, był bardzo dobry, choć jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Dlaczego nie można być bezinteresownym i uczciwym jednocześnie lub odważnym i inteligentnym lub nawet bezinteresownym, odważnym, inteligentnym, uczciwym, a zarazem życzliwym? Dlaczego jedna cech wyklucza inne? Ludzie kryją w sobie wiele cech, a w książce są ograniczeni. Tylko Niezgodni mogą być inni, jakby wyjątkowi. 
„Czasem płacz albo śmiech to jedyna, co pozostało, a teraz śmiech wydaje się lepszy.”
Na samym początku napisałam „Przez całe nasze życie poznajmy tajemnice świata i siebie. Po kolei odkrywamy, kim jesteśmy i jacy są inni.”, co odnosi się do Tris, ogólnie książki, ale i mnie samej. Dlaczego? Bo "Niezgodna" mi coś pokazała. Wyzwoliła we mnie pewne uczucie, którego się nie spodziewałam. W sumie nawet nie miałam pojęcia, że jakakolwiek lektura jest do tego zdolna. Ta książka przepełniła mnie energią, naładowała adrenaliną! KSIĄŻKA!!! Czytałam i miałam ochotę skakać z okna, wspinać się na dach, czy skoczyć z samolotu. I gdyby nie pozostałości zdrowego rozsądku lub pewnych ograniczeń (bo niby skąd miałam wziąć tak nagle samolot?), to byłabym gotowa to zrobić. Postanowiłam się jednak ograniczyć, do czekania na nadchodzący WF i pozwolenia sobie właśnie na nim się wyładować. Przede wszystkim, dzięki temu uczuciu, którym zostałam obdarowana daję jej tak wysokie noty, choć nie tylko.
Tak, jak ja się odkrywałam, odkrywała się również Tris. Dziewczyna, która nie sądziła, że będzie w stanie czerpać przyjemność z niebezpieczeństwa, a jednak... Jednak, wiatr w rozpuszczonych włosach, wolność i wysokość dawały jej szczęście. Pozwalały, żyć pełniej, choć strach istnieje, a niebezpieczeństwo się zbliża...
„Wiem, dlaczego ojciec mówił, że Nieustraszeni to banda wariatów. Nie mógł, nie potrafił zrozumieć tego rodzaju koleżeństwa, które powstaje tylko wtedy, gdy ludzie razem ryzykują życie.”
Co tak naprawdę myślę o "Niezgodnej"? To naprawdę dobra książka, w której jest wiele ciekawych momentów. Na kolana tak totalnie mnie nie powaliła. To chyba wina za szybkiego zakończenia, do którego tak troszkę mogłabym się przyczepić. Jednak za to, co we mnie wywołała oraz za samą dość ciekawą zawartość, można powiedzieć, że powaliła mnie choć na jedno kolano. Na pewno sięgnę po kolejną część, aby poznać dalsze losy naszych bohaterów, a może autorka po raz kolejny pozwoli mi poczuć mocne łomotanie w klatce piersiowej od przepełniającej mnie energii, a wręcz adrenalinie? 

♥♥♥♥♥♥
Jeśli, ktoś z Was czytał "Niezgodną", to może mi w komentarzu napisać, co o niej sądzi, bo z tego, co wiem, to opinie są podzielone.

8♥ "Delirium" Lauren Oliver

TYTUŁ: "Delirium "
AUTOR: Lauren Oliver
ILOŚĆ STRON: 360
MOJA OCENA: 9/10

Czym jest miłość? Czy da się ją ominąć? Zakazać jej istnieć? Czy jest to choroba, którą trzeba zlikwidować?

Lena mieszka w Portland, gdzie miłość jest zakazana. Jest uznawana za chorobę, która wyniszcza ludzi i całe społeczeństwo, więc trzeba zapobiec jej rozprzestrzenianiu się. W tym celu wymyślono remedium, które zniszczy na zawsze to niebezpieczne uczucie. Lenie od dzieciństwa wpajano, że deliria jest niebezpieczna, a ona wierzyła w każe ich słowo. Była pewna, że to przez miłość straciła matkę. Z przejęciem wyczekiwała swojego zabiegu, podczas którego wstrzykną jej remedium i zniszczą to, co w niej najgorsze. Wierzyła im, była pewna swojej przyszłości do czasu...kiedy poznała Alexa. Wtedy                                                              zaczyna myśleć, że to co mówili o miłości jest kłamstwem...
„Nie możesz być naprawdę szczęśliwa, jeżeli czasami nie bywasz nieszczęśliwa.”
Tłumię w sobie pragnienie, aby nie opisać Wam książki w całości. Najchętniej posypałoby się tu pełno spoilerów. Mimo, że tak bardzo bym chciała, nie zrobię tego ani teraz, ani w żadnej mojej recenzji. Obiecałam to sobie! Możecie czytać dalej w spokoju.

Trudno mi pisać o tej książce, literki na klawiaturze zamazują się na samo wspomnienie tego, co w niej znalazłam. A co to było? Niesamowita historia o walce o miłość, prawdę, przyjaźń i uczucia. Sięgnęłam po nią nie spodziewając się, że znajdę się w huraganie uczuć. Wciągnęłam się w nią od początku, a czym brnęłam dalej, tym trudniej mi było się od niej oderwać. Niesamowite dla mnie jest to, jak ci ludzie mogą wierzyć, że życie bez uczuć jest dobre. Jak można żyć bez radości, wzruszenia, gniewu... bez miłości? CZYM ludzie są bez tego? Pustką...nierzeczywistą próżnią. Czymś, co oddycha, a żyje tylko pod względem biologicznym.
„Życie nie jest życiem, jeśli się przez nie tylko prześlizgniesz. Wiem, że jego istota polega na tym, by znaleźć rzeczy, które mają znaczenie, i trzymać się ich, walczyć o nie i nie odpuścić.„
Książka, wiele razy dawała wycisk mojemu sercu. Zaczynając od przyjaźni jaka łączyła Lenę i Hanę. Przyjaźni pięknej, która połączyła tak całkowicie różne dziewczyny. Bogata i dość biedna. Piękna i przeciętna. Lubiana i niezauważana. Pewna siebie i skryta w sobie. Lekkomyślna i odpowiedzialna. Czy to nie jest cudowne, a jednocześnie zdumiewające, jak tak różni ludzie mogą się dogadywać? Czasem ten kontrast prowadził do pewnych zakłóceń, ale czy rozbieżność zdań nie jest czymś normalnym?
Pojawił się wątek Leny i jej mamy. Wspomnienia z dzieciństwa dziewczyny, które wydają się tak piękne, tak pełne miłości, że aż nieodpowiednie. Miłość ponad życie. Miłość ponad śmierć.
W końcu przyszedł czas na Aleksa. Chłopaka, który wie, co to znaczy kochać i czym jest wolność. Pragnie udowodnić Lenie, że to uczucie jest zbyt piękne, aby się go pozbyć. Ujawnia przed nią kłamstwa, jakie słyszała od tych, którzy "dbali" o jej bezpieczeństwo. Pozwala jej czuć, być wolną, żyć bez strachu, pełną piersią. Daje jej to, co najcenniejsze na świecie!
„Miłość - jedno słowo, niby nic, nieznaczne jak ostrze noża. Właśnie tym jest: ostrzem, krawędzią. Przechodzi przez środek twojego życia, dzieląc wszystko na pół. Przed i po. Cały świat spada na którąś ze stron. Przed i po. I w trakcie - moment na krawędzi.„
Zbyt pięknie, czy kolorowo ? To tylko cisza przed burzą. Ta burza przyszła nagle. Wielka ulewa z błyskawicami. Deszcz niespodziewanie zalał oczy, a piorun boleśnie uderzył w serce. To pierwsza książka, w całym moim życiu, która wyryła na sercu i w pamięci, swoje ostatnie słowa...Ostatnie trzy zdania, które pozostaną ze mną na zawsze.
Często czytam książki, jak najprędzej się da, byle szybciej poznać zakończenie. Tutaj było inaczej. Pragnęłam wiedzieć, ale nie czytałam jej w nieludzkim tempie. Delektowałam się nią. Pochłaniałam na swój sposób, zapisując w pamięci piękne słowa i cytaty, a znalazłam ich tu wiele. A pod koniec nie wiedziałam, czy bardziej kocham "delirium", czy nienawidzę.
„Czy gdyby miłość była chorobą, chciałabyś się wyleczyć?”
Nie wiem, czy moje słowa wystarczą, by zachęcić Was, abyście po nią sięgnęli. Jedyne co mogę, to całą sobą ją polecić i liczyć, że mi zaufacie. Jeśli jej nie przeczytanie nie przekonacie się, że byliście tak blisko aby coś tak wielkiego, niezwykłego, przemknęło Wam przed nosem.

Bądź tu teraz © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka