TYTUŁ: "Requiem"
AUTOR: Lauren Oliver
ILOŚĆ STRON: 392
MOJA OCENA: 8,5/10
RECENZJA ZAWIERA SPOILERY Z TOMU PIERWSZEGO I DRUGIEGO („DELIRIUM” I „PANDEMONIUM”)
Pamiętacie, jak zakończył się tom drugi? Tak, to było w momencie, kiedy pojawił się Aleks (mój Aleks), ale całkiem inny, nie do poznania, chłopak o ostrym spojrzeniu. Spojrzeniu, które dało mi nadzieję, ale jednocześnie złamało serce.
W ostatnim tomie obserwujemy zmagania Leny z przeciwnościami, jakie stawia przed nią życie i nie chodzi tu tylko o pewnego rodzaju rozdarcie uczuciowe w stosunku do chłopaków, ale i o Głuszę, o wolność, której władze próbują pozbawić Odmieńców z większą mocą niż dotychczas, o wspomnienia i ból, który gdzieś się w niej ukrył i nie pozostawił przeszłości martwej, tak jak zawsze powtarzała Raven.
Jesteśmy świadkami również życia Hanny, dawnej przyjaciółki Leny, która przeszła zabieg i oczekuje własnego ślubu. Hany, która kiedyś była wiecznie roześmiana, pełna energii, a nawet miłości. W ten sposób spoglądamy na przygotowania do rewolucji oczami obu stron.
„Taka jest właśnie przeszłość: unosi się, potem osiada i gromadzi warstwami. Jeśli się straci czujność, pogrzebie cię.”
Pamiętam, jak pisałam Wam w recenzji "Delirium", że się nim delektowałam, powolnie wchłaniając każde słowo, a w "Pandemonium", że czytałam je ze złamanym sercem, ale i nadzieją, że wszystko dobrze się potoczy, że Aleks jednak żyje i w końcówce Lauren mi go oddała, tyle że odmienionego. Nie tylko on jednak się zmienił, bo Lena również, ze słabej dziewczyny jaką była, gdy żyła w Portland przerodziła się w odważną i waleczną kobietę, która poczuła, że jest zdolna pokochać kogoś innego, a tym kimś był Julian. W "Requiem" Lenia jest już całkiem inna, niż gdy ją poznajemy, jakby pewniejsza siebie, swoich możliwości, ale wciąż rozdarta. Czy to nie jest aż do bólu ludzie? Ostatnim tomem się nie delektowałam, nie było na to czasu, ale nadzieja, która towarzyszyła mi przy "Pandemonium" pozostała, tyle że dołączył do niej strach oraz pragnienie. Strach - obawa, że nie zakończy się to tak, jakbym pragnęła, że Lauren złamie mi serce po raz kolejny, a pragnienie, to ogromna chęć poznania dalszych losów bohaterów, pomimo strachu.
Rozdziały, których narratorką była Hana, wcale nie były nudniejsze niż te, gdzie towarzyszyła mi Lena. W ten sposób widziałam, co dzieje się w murach miast, poznałam też pewną cząstkę Hany i jej sekretów … nawet tych bolesnych, zaskakujących, kujących w serce, niszczących cały obraz stworzony przeze mnie dotychczas, ale zdradzić więcej nie mogę, a szkoda …
Książkę tę czytałam niezwykle dokładnie (w sumie jak zawsze), aby nic mi nie umknęło, bałam się, że ucieknie mi coś istotnego, odpowiedź na jakieś pytanie, na które potrzebuję odpowiedzi. Ale szczerze, to nic nie dało. Na końcu, autorka pozostawiła mnie z niczym – dokładnie tak, z brakiem odpowiedzi na wiele ważnych rzeczy i tego właśnie się bałam. Miałam złe przeczucia w chwili, gdy przeczytałam już 2/3 książki, a tu pozostało jeszcze zbyt wiele wątków do rozwinięcia i zakończenia, by wystarczyła na to 1/3. Ku mojemu małemu niezadowoleniu, autorka potraktowała wiele spraw zbyt pobieżnie, otarła się o nie, ale nic poza tym. Nie to, że nie lubię otwartych zakończeń, bo gdy są dobre, to mi nie przeszkadza, ale tu … Hmm, troszkę jakby Lauren pomyślała, że chce już to zakańczać, bez względu na wszystko. Nie mogę powiedzieć, że zakończenie było złe, bo myślę, że takie nie było, ale mnie, nową fankę tej serii, nie do końca usatysfakcjonowało. Dużo szczęśliwsza bym była, gdybym została obdarowana jakimś Epilogiem, ale go nie znalazłam, koniec książki i tyle … Brakło mi tam też trochę Aleksa, za którym tak bardzo się stęskniłam, czuję niedosyt jeśli o niego chodzi.
„Może jednak szczęście wcale nie tkwi w wyborze. Może leży ono w iluzji, w udawaniu, że gdziekolwiek skończyliśmy, tam właśnie chcieliśmy być przez cały czas.”
"Requiem" mimo wszystko potrafiło wywołać w mnie wiele emocji. Niejednokrotnie zaciskałam mocno oczy, by okazało się po ich otworzeniu, że to co przed chwilą przeczytałam było tylko jakimś przewidzeniem. Łezka była, ale taka już jestem, wzruszam się, bo zbyt boli mnie, życie bohaterów, czasem zbyt łatwo znajduję powiązanie ze swoim życiem, a nieraz za dokładnie jestem w stanie sobie to wyobrazić. Czytałam i jakby na własnej skórze czułam, czym jest zdrada … Zdrada nad którą musiałam chwilę pomyśleć, bo jest tyle sposobów w jaki można jej dokonać. Trzeba jednak pamiętać, że skutków jej raczej nie da się cofnąć, naprawić szkód. Zbyt łatwo przychodzi ludziom niewierność.
„Jak ktoś może mieć taką moc, by sprawić, że drugi człowiek rozpada się na tysiąc kawałków albo doświadcza uczucia pełni?”
Koniec końców, cała seria zrobiła na mnie ogromne wrażenie (dużo większe niż się tego początkowo spodziewałam) i "Requiem" również. Oczywiście, ta część miała swoje minusy (czegoś mi tam brakło i z bólem serce Wam to napisałam, ale co by to była za recenzja, gdybym umieściła w niej tylko półprawdy?), ale jeszcze więcej plusów, ale przede wszystkim była zakończeniem niezwykłej historii, która pozostanie ze mną chyba na zawsze. Do dziś pamiętam ostanie słowa, ostatnie trzy, krótkie zdania z "Delirium" - „Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą” - i pragnę by pozostały ze mną do końca.
Nie słyszałam o tej serii :( Jednak po recenzji na pewno będę chciała ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńKiedyś, jak byłam młodsza była to moja ulubiona seria, wiec mam do niej mały sentyment. Pamietam, że końcówka mi sie bardzo nie podobała... :) Chyba odświeżyłam pamieć i jeszcze raz przeczytała całą trylogie :)
OdpowiedzUsuńhttp://papierowa-kraina.blogspot.com/
Według mnie, Reqiem było najlepszą częścią z całej trójki. Jednakże to zakończenie... Kiedy skończyłam czytać, spojrzałam tylko z niedowierzaniem na kartki, licząc jakby na to, że nagle pojawi się tam właściwe zakończenie. :) Bo tutaj... naprawdę, wiele spraw zostało niewyjaśnionych. :|
OdpowiedzUsuńLena faktycznie przeszła przemianę, ale to dobrze, bo jej osobowość z pierwszej części bardzo działała mi na nerwy. :)
A Alex... no cóż, tak, zmienił się. Trochę mnie to bolało, bo lubiłam go z pierwszej części. Ale dało się to przełknąć. :)
Rozdziały z Haną mnie za to irytowały i wydawały mi się okropnie nudne, ale to tylko moje zdanie. :)
Powieści mają piękne okładki i zapewne ciekawą treść. Koniecznie muszę przeczytać całą trylogię.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Okładki pięknie wyglądają razem na półce <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Nie zaczęłam jeszcze tej serii. Brakuje mi czasu na wszystko.
OdpowiedzUsuńSerię mam w planach.''Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą” - chociażby dla tego cytatu jestem w stanie przeczytać pierwszą część ;)
OdpowiedzUsuńMnie osobiście bardzo się podobało zakończenie. Zostało otwarte i albo autorka zostawiła sobie drogę wolną jakby chciała coś jeszcze dopisać albo zostawiła nas z tym, aby każdy ułożył sobie zakończenie takie jakie go usatysfakcjonuje. W ogóle podejrzewam, że pewnie autorka bała się zniszczyć zakończenia, jak to w niektórych książka typu dystopia, antyutopia często się zdarza. Bałam się, że zostanie to zniszczone, jednak nie miałam co się obawiać.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :)
Czytałam około rok temu i nie pamiętam już jej za bardzo, a to chyba świadczy o tym, że to książka jakich wiele :( Nie powiem, pdoobała mi się, ale nic szczególnego, mimo to polecam :)
OdpowiedzUsuńGaleria Książek - zapraszam :)
Czytając Twoją recenzję znów wbiłam się w klimat tych książek, bo co jak co, ale nastrojowe to są. Nie żeby tam zaraz depresyjne, ale optymizmem też nie kipią. ;) Dzięki Tobie przypomniałam sobie wszystko to, co czułam ostatnim latem, czytając całą serię. Wszystkie te obawy i okropność sytuacji oraz czasu, w jakim przyszło im żyć. To właśnie do mnie wróciło i aż zachciało mi się wrócić do całej serii. Znam się jednak na tyle dobrze, że wiem, że prawdopodobnie nie przetrwałabym drugi raz tej fali emocji.. ;) Jak pisałam Ci wcześniej przy okazji "Pandemonium" - Juliana nienawidzę. Jak słusznie wtedy zauważyłaś - był potrzebny do fabuły, ale tak poza tym to był kompletną pomyłką. Według mnie on nie potrzebował dziewczyny, tylko niańki. XD I o ile taki układ mi pasował, jeśli chodziło o Aleksa i Lenę, tak tutaj coś wydawało mi się nie tak. I wciąż uważam, że był tylko ciężarem. xD
OdpowiedzUsuńCo do zakończenia - ja również lubię otwarte, ale z takim naprowadzeniem, jak autor by to widział (idealny przykład? "Eleonora i Park" - z tej książki to właśnie samo zakończenie było najlepsze ;)), a tutaj tego nie dostałam. Zadziało się tam coś dziwnego, bo z jednej strony było tak, ale kolejne zdanie temu zaprzeczało i weź tu się połap. Nie wiem, może mieliśmy sami sobie wybrać, które zdania uważamy za zakończenie, a które sobie wykreślimy i będziemy uważać/udawać że nie istnieją? Wtedy słowa na ostatnich stronach nabrałyby sensu. xD
W każdym razie według mnie książki nie straciły na poziomie od pierwszej części, styl i charakterystyczny klimat został zachowany (co jest bardzo, ale to bardzo dla mnie ważne), a niestandardowe zakończenie można było przewidzieć. To coś w stylu, że wiesz, że zaraz ktoś wykręci Ci numer, ale nie wiesz dokładnie co to będzie. ;D Więc książka jest świetna, ale brak wyjaśnienia, właśnie tego epilogu, o który aż się prosi, niestety nieco psuje całość. Dobrze, że mam w miarę ogarniętą koleżankę, bo pewnie do teraz zastanawiałabym się, co tam się dokładnie wydarzyło i co dalej z bohaterami. xD
Ups.. Przepraszam za tak długaśny komentarz. Musisz mi uwierzyć, że wcale nie chciałam się tak rozpisywać. ;)
Przyznam, że Juliana nie polubiła, ale też go nie nienawidziłam, bo mimo, że był zbędną postacią, która tylko mieszała w sercu Lenie, to był dobrym chłopakiem, nieco pogubionym, ale obiecałam sobie, gdy tylko się pojawił w "Pandemonium", że go nie polubię, bo moje serce zarezerwowane jest dla Alekx :D Myślę, że kiedyś może ponownie wrócę do tej serii, bo emocji w niej nie brakowało, pokochałam to w niej, że tak bardzo na mnie działała.
UsuńPisząc tę recenzję zastanawiałam się, czy nie podać za przykład zakończenia otwartego właśnie w "Eleonorze & Parku", bo to bardzo mi się podobało, może nie od razu, ale po namyśle cieszyłam się, że Rainbow tak to zakończyła, ale tu... nie twierdzę, że było źle, ale przecież nic nie wiemy ... Zburzenie murów w Portland to jeszcze nie znak, że wszystko się zakończyło i że miłość będzie "legalna", więc epilog byłby mile widziany. Brakowało mi trochę rozwinięcia jakiegoś jeśli chodzi o Alexa, bo właściwie Lena dowiedziała się, że on ją jeszcze kocha, a ona jego, potem się odnajdują, wyznają sobie miłość i tyle... Brakło mi tu jakichś wyjaśnień przepełnionych bólem, bo jego na pewno nie brakowało naszym bohaterom po takich przeżyciach. Tak samo w przypadku mamy Leny, tu było już nieco więcej wyjaśnień, ale wciąż za mało - wychodzi na to, że ja po prostu lubię, gdy autor wyciąga bolesne momenty i mnie nimi rzuca, sprawiając że moje serce się łamie. A co z Haną? Została wyleczona, ale coś czuła, może nie wiele, ale jednak COŚ! Pomogła Lenie! Lena ostrzegła ją przed bombą! Coś było! Dlaczego tak po prostu odeszła? Przyznam, że przyjaźń dziewczyn, to dość ciekawy wątek, który nie raz sprawił, łza pociekła mi po policzku. A ta zdrada Hany ... Czytając wiedziałam, że właśnie to chce Hana powiedzieć, ale w momencie, gdy przeczytałam te słowa widniejące na kartce, czarno na białym, mówiące: "Ponieważ gdyby nie ja, Lena i Alex w ogóle nie zostaliby złapani. Doniosłam na nich. Z zazdrości." myślałam, że coś źle widzę, że źle przeczytałam. Tak trudno mi było w to uwierzyć... Co sądzisz o tej zdradzie i ogólnie o przyjaźni dziewczyn? Ja mam strasznie mieszane uczucia (trochę jak przy przyjaźni Korbie oraz Britt w "Black Ice").
Muszę się z Tobą zgodzić, Lauren po prostu nas wkręcała, robiła sobie żarty, zaskakiwała ....
Haha :D Ja za komentarz Ci bardzo dziękuję, więc nie masz za co przepraszać, takie komentarze czyta się najlepiej ^^
Ta niewiedza jest strasznie dobijająca ;__; Czytasz, czytasz, spędzasz przy tych trzech tomach nie wiadomo ile czasu, a na koniec autorka zostawia Cię z niczym. To trochę przykre i zdecydowanie nie fair w stosunku do czytelnika! xDD Dosłownie, właśnie brakowało mi między nimi jakiejś dłuższej rozmowy i przede wszystkim ustalenia co dalej! Po prostu nadal ciężko mi uwierzyć, że to koniec trylogii. To zakończenie byłoby genialne, gdyby była jego kontynuacja. Bo zabiegi tego typu lubię. Wprost uwielbiam, kiedy kolejne części z serii kończą się w taki sposób, że nie można się doczekać kolejnego tomu. Np. zakończenie pierwszej części to petarda. Dosłownie. I to było świetne, bo wiedziałaś, że coś dalej będzie się dziać. A końcówka drugiej? Kiedy Aleks się pojawia poczułam, że moje popękane po jedynce serce wraca do normy. I piękne było to, że autorka potrafiła coś takiego zrobić. Niestety ja w tym momencie czuję się skrajnie niedoinformowana. xD I nadal nie mogę tego przeżyć. xD
UsuńJa również uważam, że wątki Hany były równie ciekawe, co te Leny. :) A przyjaźń dziewczyn... Jest kontrowersyjna. xD Bo z jednej strony póki wszystko było dobrze (przed poznaniem Aleksa) było między nimi w porządku i tak prawdę mówiąc, pewnie by zostało. Ale przez świat w którym żyły coś się zmieniło. A może to Lena się zmieniła? Może po prostu zrozumiała czym jest miłość i jak wielką krzywdę robi rząd niszcząc ją? A niestety Hana nie była jeszcze na taką wiedzę gotowa i wyszło z niej coś złego... Zazdrość to okropne uczucie i ludzie robią przez nią wiele złych rzeczy, a Hana zazdrościła dziewczynie tej miłości, Aleksa, tej wiedzy. Na szczęście ja miałam wrażenie, że Hana zrozumiała swój błąd, zarówno jeśli chodzi o Lenę jak i o swoje 'leczenie' i małżeństwo. Nie wiem. Mam wrażenie że dług między nimi został wyrównany i choć nie były takimi serio serio przyjaciółkami, wiele dla siebie znaczyły. A myślę, że w tej sytuacji to i tak wiele. ;) A "Black ice" to zupełnie inna sprawa. Tam Korbie miała problem z głową (podobnie jak jej brat...), była zupełną ignorantką, naiwniaczką i do tego egoistką. Jedna z najbardziej wkurzających bohaterek. xD Ja w "Black ice" przyjaźni między dziewczynami nie widziałam. Z początku były jej pozory, ale przecież już w domku tych dwóch kawalerów wyszedł z Korbie diabełek i zazdrośnica. ;))
Uwielbiam takie dyskusje. <3
Zakończenie pierwszej części, to rzeczywiście petarda, długo nie mogłam się z nim pogodzić i byłam przybita. Bałam się, że ta śmierć jest autentyczna, że on naprawdę zginął, bo w końcu było tyle krwi i tyle strzałów. Przy "Pandemonium" trzymałam się jednak nadziei, że wróci, cały czas na to liczyłam i w to wierzyłam. Bardzo mnie bolało, gdy widziałam, że Lena zbliża się do Juliana, a już tym bardziej jak porównywała go do Aleksa. Zakończenie drugiego tomu moje serce również podleczyło, choć po części wypełniło nadzieję, ale nie do końca, bo te twarde oczy patrzące na Lenę, gdy się pojawił ... to nie był ten Aleks, który próbował uwolnić swoją księżniczkę z wieży i uciec przed smokiem. Ale cieszyłam się, że w ogóle był, że żył.
UsuńHana i jej postępowanie stanowi dla mnie pewną zagadkę tej książki. W ogóle wydawało mi się, że przejawy uczuć oznaczają jej powrót do stanu przed remedium, a nawet do zakochania się i powrotu do przyjaźni z Leną.
Mam nadzieję, że będę mogła dość szybko sięgnąć po opowiadania, które mają niedługo wyjść :)
A co do Korbie oraz Britt,to naprawdę myślałam, że ta przyjaźń dla obu dziewczyn znaczy więcej, niż się okazało. A to całe podłe zachowanie Korbie, zwalałam na jej charakter, bogatej i rozwydrzonej dziewczyny, ale się pomyliłam.
Już od dawno próbuję znaleźć gdzieś tą serie ale w żadnej z bibliotek jej nie ma a ja tak chciałabym ją przeczytać ;(
OdpowiedzUsuńW moim świecie -> Zapraszam ;)
Piękna recenzja. Cała trylogia wywarła na mnie ogromne wrażenie i mam nadzieję,że Lauren Oliver stworzy w przyszłości coś równie dobrego ;-)
OdpowiedzUsuńOj, skoro recenzja zawiera spoilery to ja nie czytam, ale kurczę. Strasznie chciałabym w końcu sięgnąć po pierwszy tom bo zaczyna mnie męczyć, że wszyscy wiedzą o co chodzi z tą trylogią, a ja nie. A najśmieszniejsze jest to, że mam pierwszą część na tablecie, tylko po prostu jeszcze nie miałam wystarczająco cierpliwości by się za nią wziąć. :) Jednakże, we wakacje mam w planach nadrobić tę zaległość - o ile oczywiście moja pamięć mi na to pozwoli. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry
A więc czekam, aż przeczytasz choć tom pierwszy, bym mogła wpaść do Ciebie na recenzję i podyskutować w komentarzach :D Może będziesz zawiedziona, a może tak samo zachwycona jak ja, zobaczymy :)
UsuńNa razie mam za sobą tylko tom pierwszy, więc darowałam sobie całą recenzję - żeby nie zaspojlerować :) Niemniej, całą trylogię mam na półce i na pewno przeczytam ją do końca, choć jeszcze nie wiem kiedy ;)
OdpowiedzUsuńz racji, że dopiero zabieram się za tą trylogię recenzję przeczytałam fragmentami. :)
OdpowiedzUsuńtak czy siak nie mogę się doczekać kiedy po nią sięgnę :)
"Requiem" stawiałam nawet przed "Delirium" jeśli chodzi o cześć, która najbardziej mi się spodobała. Ale w sumie nie wiem. I "Delirium" i "Requiem" są cudowne <3
OdpowiedzUsuńW "Requiem" dużo się dzieje. Akcja, akcja- wspaniale :) Lena jest już silną kobietą, choć rozdartą emocjonalnie. Alex powrócił z martwych. Jak wiesz( pisałam to pod recenzją Pandemonium), przeczytałam opis "Requiem", by dowiedzieć się czy Aleks, mój ukochany powróci i okazało się, że tak! Szczerzę, gdyby nie wrócił, to chyba obraziłabym się na autorkę i nie przeczytałabym "Pandemonium", a potem "Requiem". Ale na moje szczęście Lauren Oliver mnie nie zawiodła. :)
Masz rację Aleks się zmienił. Nie jest tym samym chłopakiem co w "Delirium", ale moim zdaniem tylko pozornie. Jego zachowanie w stosunku do Leny jest oschłe, ale zrozumiałe. W "Delirium. Opowiadania" jest jedno z opowiadań właśnie o nim. To bardzo dopełnia jego postać i łatwiej zrozumieć przez to jego zachowanie w "Requiem".
Zresztą mógł być wkurzony, w końcu Lena znalazła sobie Juliana ( hrrr)!
Historia o królu Salomonie ( wiesz zapewne o którą z nich mi chodzi), była piękna <3 Ta scena mnie urzekła.
To co zrobiła Hana jest okropne. Jednak dobrze było zobaczyć co dzieje się w mieście i jak zachowuje się człowiek po remedium.
Zakończenie było otwarte. To dobrze i źle. Źle, bo nie ma pewności kogo wybierze Lena(choć moim zdaniem jedno ze zdań w książce wyraźnie to pokazuje). Dobrze, bo samemu można dopisać sobie ciąg dalszy. Ci co lubili Juliana wymyślą sobie jeden ciąg dalszy, a Ci co Aleksa ( <3) drugi i wszyscy będą zadowoleni. Wyobrażasz sobie co by było, gdyby na przykład Lena wybrałaby na sam koniec Juliana?! Udusiłabym chyba autorkę i Lenę! Tak więc, zakończenie nie jest takie złe, na jakie wygląda.
Znów się rozpisałam, no cóż, jak spotyka się człowieka, który rozumie co czujesz, to tak już jest.
Trylogia "Delirium" moim życiem <3
Pozdrawiam Tris *.* z http://hopebravestory.blogspot.com/
PS Polecam nową powieść Lauren Oliver "Panika". Już ją czytałam, jest świetna <3
UsuńW moim przypadku czytanie Pandemonium wiązało się ściśle z unikaniem wszelkich opisów i recenzji dotyczących Requiem, bo choć z całego serducha pragnęłam wiedzieć, czy Aleks wróci, tak jednocześnie chciałam przekonać się o tym w odpowiednim momencie.
UsuńRównież bardzo mi się spodobało wprowadzenie narracji Hanny, która przybliżyła czytelnikowi całą sprawę, ale to co ona zrobiła i jak to wszystko się potoczyło, było tak brutalne dla serducha :'(
Powiem ci, że nie pamiętam tego zdania, o którym mówisz, ale kończąc tę trylogię, mimo otwartego zakończenia, byłam pewna, że jej wybór padł na Aleksa.
Och, nawet mi nie mów... Nie wybaczyłabym tego ani Lenie, ani Lauren!
Bardzo ci dziękuję za komentarz i dobrze wiem, o czym mówisz ♥ :D
A co do paniki, to dopiero na nią poluję! Gdy tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać! Mam nadzieję, że się nie zawiodę i będzie ona również tak cudownym zaskoczeniem, jak seria Delirium ^^
Usuń