poniedziałek, 31 sierpnia 2015

5 NAJEK tygodnia

Ależ ten tydzień prędko zleciał, a tu przyszedł czas na rozdanie NAJEK! Co w tym tygodniu przykuło moją uwagę?  NAJciekawszy post/ artykuł: Tym razem również artykuł nie tak nowy w internecie, ale ja dopiero na niego trafiłam, więc może Wy też go jeszcze nie widzieliście. W Wydawcy mówią... czyli postu o współpracach część pierwsza możemy przeczytać odpowiedzi na pytania dotyczące współpracy od kilku wydawnictw. Jeśli odpowiedzi te są szczere, to dobrze jest wiedzieć w jaki sposób do blogera podchodzą wydawnictwa. Na kilka pytań o

piątek, 28 sierpnia 2015

•Marry, Kiss, Cliff Book TAG•

Witam, dziś przychodzę z TAG'iem, a dokładniej z Marry, Kiss, Cliff Book TAG. Nikt mnie do tego nie nominował, ale już od dawna się czaiłam na jego wykonanie i przyszedł na to wreszcie moment. Wybrałam kilka postaci książkowych płci przeciwnej, aby potem ich losować i wybierać za kogo wyjdę za mąż, kogo pocałuję, a kogo uśmiercę zrzucając z klifu. Czy moje wybory były trudne - zadecydujcie sami: TURA 1: NIEEE...! No za jakie grzechy takie trio? Całą trójeczkę uwielbiam i kogo miałabym zrzucić z klifu?! No cóż wybór pr

środa, 26 sierpnia 2015

22♥ "Igrzyska śmierci" Suzanne Collins

TYTUŁ: "Igrzyska śmierci"
AUTOR: Suzanne Collins
WYDAWNICTWO: Media Rodzina
ILOŚĆ STRON: 352
MOJA OCENA: 8/10

Czy zdołałbyś przetrwać w dziczy, zdany na własne siły, gdyby wszyscy dookoła próbowali wykończyć cię za wszelką cenę? 
Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów. Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Głodowych Igrzyskach, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. 
Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny – musi troszczyć się, by zapewnić byt młodszej siostrze i chorej matce, a to prawdziwa walka o przetrwanie... 
[Wydawnictwo Media Rodzina]
„Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia.”
Pewnie kilkoro z Was zdziwiło się pojawieniem recenzji o Igrzyskach, bo myśleliście, że już prawie wszyscy znają tę serię. Jednak ja jestem odmieńcem, który dopiero postanowił zabrać się za nią i mam za sobą już tom pierwszy. Oczywiście orientowałam się już wcześniej, o co chodzi w tej serii, bo oglądałam wszystkie części filmów i choć nie wiedziałam, czy cała ta historia spodoba mi się na kartach powieści, tak byłam pewna, że mimo to przeczytam tę trylogię, a przynajmniej spróbuję i jak na razie nie żałuję. 

Katniss to kapitalna główna bohaterka, jedna z lepszych, jakie można w książkach spotkać. Suzanne, jak najlepiej starała się ją przedstawić po przez jej czyny i w zasadzie z łatwością przychodzi nam poznanie jej osobowości. Jest to niezwykle mądra dziewczyna o dobrym sercu, ale która nie daje sobie w kasze dmuchać. Stanowi całkowite przeciwieństwo bohaterek, które w większości borykają się ze swoimi uczuciami, Katniss ma większy problem - musi walczyć o swoje życie i przetrwanie swojej rodziny.
Styl pisania autorki choć z pozoru nie wyróżnia się niczym oryginalnym, to zawiera w sobie taką prostotę, która ukazuje z jaką łatwością szło jej pisanie. W żadnym momencie nie udało mi się wyczuć, by Suzanne pisała na siłę, ona po prostu wiedziała, jak chce poprowadzić losy Katniss i Peety. 
„Trudno ich nienawidzić. To po prostu skończeni idioci.”
Chyba nie muszę już dłużej ukrywać, że książka mnie w pewien sposób oczarowała, mimo znajomości tego, jak potoczą się losy bohaterów. Serce niejednokrotnie zamierało przed tym co miało nastąpić, a ja przecież wiedziałam, co to takiego będzie. Tylko czekałam aż dojdę do pewnych momentów z filmu, a jeśli wy Igrzyska na ekranach jeszcze nie widzieliście (w co troszkę wątpię), a książkę macie dopiero w planie (w co również wątpię), to będziecie czytać dalej z niewiedzy, pragnąc poznać co stanie się z Katniss i Peetą, jak potoczy się historia w Igrzyskach.

Myślę, że gdybym nie znała filmu, nie miałabym pojęcia co będzie dalej i Suzanne niszczyłaby wszystkie moje teorie. Nie żałuję, że obejrzałam ekranizację nim przeczytałam książkę, nie w tym przypadku, ale cieszę się, że mimo to nie zrezygnowałam z przeczytania serii. Igrzyska Śmierci, to świetny film i rewelacyjna ekranizacja, ale nie ma co ukrywać, że pewne fakty zostały tam jednak pominięte, a inne może nie do końca jasne dla osób, które nie czytały pierwowzoru. Teraz, gdy ja się z nim zapoznałam, mogę śmiało powiedzieć, że książka uzupełniła wszystkie informacje. Tak, właśnie tym była – świetnym uzupełnieniem ekranizacji. Dała mi szansę, abym zbliżyła się do głównych bohaterów i poznała kilka faktów z ich życia. "Igrzyska śmierci" wręcz pochłaniałam, a gdy już skończyłam żałowałam, że nie mam przy sobie kolejnej części. 
A o czym w ogóle mowa w tej powieści? Przede wszystkim o poświęceniu. Ryzykowaniu własnego życia w imię tych, których się kocha, stawianie ich ponad siebie.

Pewnie nawet nie muszę mówić, że polecam Wam tę książkę, jeśli jeszcze jej nie czytaliście i nie ważne czy film już oglądaliście, czy macie dopiero w planach. Suzanne odwaliła kawał dobrej roboty, stworzyła genialną dystopię, która podbiła serca wielu czytelników. 
„I niech los zawsze wam sprzyja.”

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

5 NAJEK tygodnia

Dziś przychodzę z rozpoczęciem cyklu, w którym będę podawać Wam różne linki do postów na oraz inne rzeczy na które trafiłam w ciągu tygodnia i zasługują na miano NAJKI. Tłumaczyć tu nie ma za bardzo co, po prostu zapraszam do dalszej części posta ☺ NAJlepsza recenzja:  Będzie to zdecydowanie recenzja Ami dotycząca książki "Oddam ci słońce". Przepiękna, bardzo emocjonalna ♥ Jeśli jakimś cudem Ami to czytasz, to wiedz że przez Ciebie ta książka ciągle łazi mi po głowie!  NAJciekawszy post/ artykuł Ostatnio natknęłam się na

piątek, 21 sierpnia 2015

21♥ "Maybe someday" Colleen Hoover

TYTUŁ: "Maybe someday"
AUTOR: Colleen Hoover
WYDAWNICTWO: Otwarte
ILOŚĆ STRON: 384
MOJA OCENA: 9/10

Kiedy rozum mówi "może kiedyś", a serce krzyczy "właśnie teraz"...

Sydney właśnie przeżywa swoje najgorsze urodziny. Została zdradzona podwójnie. Gdy nie ma co ze sobą zrobić, w jej stronę pomocną dłoń wyciąga prawie nieznajomy jej chłopak, Ridge.
Poukładany świat Sydney już legł w gruzach, a jej pojawienie się może doprowadzić do zburzenia świata Ridge'a, chyba że uda im się zatrzymać uczucia...


Nie wiem, jak zacząć. Nie wiem, jak przekazać Wam tę magię i genialność jaką spotkałam w tej książce. Nie wiem, co mam zrobić abyście dali jej szansę, jeśli się wahacie, ale niemal pewna jestem jednego - nie pożałujecie.
Na tę książkę czekałam od momentu, kiedy o niej usłyszałam, czyli dzięki recenzji Sherry i od tamtej pory nie mogłam się doczekać aż trafi w moje ręce. Od premiery minęło już trochę czasu, ale wreszcie ją dostałam, przeczytałam i pokochałam ♥

Chciałabym napisać coś o bohaterach - cudownych postaciach wykreowanych przez Hoover. Pokazali walkę o zaufanie, walkę z własnymi uczuciami, przeciwnościami losu. Niemal wszystko co mówili miało głębszy sens i zapisywało się w mojej głowie. Już po raz drugi postacie stworzone przez tę autorkę stały się moimi książkowymi przyjaciółmi. Wspaniali, lecz nie idealni.
„Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma pokochać. Serce robi, co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu życiu i głowie dogonić serce.”
Nie jest to głupie romansidło, czy coś w tym stylu. To taka cudowna książka, w której Hoover próbowała pojąć, jak działają ludzie uczucia, a dodatkowo przekazać nam to, co o nich wie. Jedno jest pewne – nie zawsze mamy wpływ na to co czujemy. Możemy wypierać ból, poczucie straty, zazdrość, pożądanie, miłość ze swojego serca, wmawiać sobie, że to wcale nie to, ale jeśli to uczucie jest prawdziwe, to go nie zagłuszymy, ono wróci i to jeszcze z podwójną mocą, by móc tym razem się wybić z naszego wnętrza. Nie sądzicie, że uczucia stanowią pewną słabość? To taka pięta Achillesa u każdego człowieka. Jeśli nie rozumiecie, co chcę przez to powiedzieć, to myślę, że wszystko stanie się dla Was jasne, gdy przeczytacie "Maybe someday". 
„Martwię się, że masze uczucia to jedyna rzecz w naszym życiu, nad którą nie mamy kontroli.”
Byłam pod wrażeniem tego z jaką wrażliwością i delikatnością działała na mnie ta powieść. Nie roniłam łez, tym razem wzruszenie objawiło się przez poczucie delikatności i lekkości, czasem z lekka zakłócanej. Przemierzałam przez kolejne kartki "Maybe someday" zawieszona na chmurce i patrzyłam z góry na dalsze losy bohaterów. Magiczne uczucie. Teraz tak myślę, że ta chmurka, to mogła być nadzieja i kiedy jej brakowało, zaczynałam mieć poczucie, że może zaraz spadnę.

Mogę wychwalać Hoover i jej książki, ale większość z Was już się z nią i jej twórczością poznała i większości z Was skradła ona po kawałku serca, tak jak w moim przypadku. "Maybe someday" to książka z którą spędziłam cudowne chwile, które przeplatane były magiczną muzyką z niezwykłej playlisty dołączonej do powieści. Te chwile były na tyle piękne, że kiedyś to powtórzę ♥ 
„Hej, serce. Słyszysz mnie? Wypowiadam ci wojnę.”


Page 1 of 171234567...17Dalej »Ostatnia
Bądź tu teraz © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka