57♥ "Jedyny pirat na imprezie" Lindsey Stirling

TYTUŁ: "Jedyny pirat na imprezie"
AUTOR: Lindsey Stirling, Brooke S. Passey
WYDAWNICTWO: Feeria
ILOŚĆ STRON: 296
MOJA OCENA: 7/10

Lindsey Stirling to amerykańska skrzypaczka, wokalistka i tancerka. W 2010 roku uczestniczyła w piątej edycji America's Got Talent, gdzie dotarła do ćwierćfinału. Jeśli chcecie poznać więcej suchych faktów na temat tej dziewczyny wystarczy, że wpiszecie jej nazwisko w google, a następnie wejdziecie na Wikipedię, ale tak nie poznacie prawdziwej Lindsey, ale jej artystyczny szkielet, okrojony w prawdziwe przeżycia oraz doświadczenia i nie odkryjecie, jaką drogę przebyła skrzypaczka, jedynie podążycie skrótem, nie zdając sobie sprawy, jak fantastyczne i inspirujące historie z życia dziewczyny pomijacie. 
Moje życie to wahadło, buja się w tę i z powrotem. Ale „w tę” jest równie dobre jak „z powrotem”. Czasem tylko potrzebuję trochę czasu, żeby sobie to uświadomić.
"Jedyny pirat na imprezie" to autobiografia, która wcale nie sprawia wrażenie, że właśnie nią jest. To zbiór niezwykle ciekawych opowieści, podczas których czytania ma się wrażenie, jakby rozmawiało się z bliską koleżanką po latach rozłąki, słuchając z ogromnym zainteresowaniem tego, jak potoczyło jej się życie, gdy się nie widziałyście. Tak się czułam. Miałam wrażenie, jakbym podczas zakupów na mieście spotkała ważną mi niegdyś osobę i poszła z nią na kawę, by nadrobić ten czas. To dzięki Lindsey, która pisząc tę książkę potraktowała swoich fanów i czytelników, jak członka swojej ekipy, która jest jej bliska jak rodzina. 
Nie znałam wcześniej tej tańczącej skrzypaczki, po raz pierwszy usłyszałam o niej, gdy pojawiła się zapowiedź jej biografii, jednakże bardzo szybko polubiłam to, jaką osobą jest Lindsey, które nie gra wielkiej gwiazdy, nie patrzy na innych z góry, ponieważ chce pozostać tą dziewczyną, którą była nim usłyszał o niej świat. Ta młodziutka artystka nie widzi różnicy między ubraniami od sławnych projektantów, a tymi z ogólnodostępnych sieciówek oraz uwielbia swoją toyotę echo z 2002 roku i niczyje namowy nie przekonują jej do zmiany samochodu, na który ją stać. Lindsey w swojej książce pokazała, jak ważne jest dla niej pozostanie sobą podczas upartego spełniania marzeń. 

Zawsze znajdzie się ktoś, kto mi mówi, żebym „zwolniła”. Czy to chodzi o jazdę samochodem, mówienie, czy życie, to słowo cały czas wisi mi nad głową. Czasem ustępuję, ale jakiś głos szepcze mi do ucha: „Hej, zwolnisz, jak umrzesz, na razie jest czas, żeby przyśpieszyć!” Ten głos zawsze ma rację.
"Jedyny pirat na imprezie" to świetna autobiografia, a nie poradnik, który mówi o tym, jak warto żyć oraz dążyć do celu. W zamian za to Lindsey przedstawia własne doświadczenia, które pokazują jak mała dziewczynka stała się znaną Lindsey Stirling. Ta książka obrazuje, jaką drogę pokonała i z jakimi trudnościami musiała się zmierzyć, by zajść w to miejsce, na którym jest dzisiaj. Skrzypaczka nie przedstawia przepisu na sukces, ale motywuje do walki o własne marzenia, na co nie ma jednej recepty - ważne jednak, by się nie poddawać, mimo wszelkich przeciwności, iść własną drogą oraz dawać z siebie tyle, na ile starcza sił. Lindsey nie poddała się, gdy ją krytykowano i gdy sama wątpiła w siebie i to właśnie dzięki wierze we własne marzenia oraz dzięki wsparciu bliskich, dziś możemy słuchać jej dzikiej gry na skrzypcach oraz czytać tę przezabawną autobiografię. 
Dodatkowo książka zaopatrzona jest w zdjęcia z życia oraz występów tego artystycznego potwora (tym mianem określa się Lindsey), które dodają jej uroku i świetnie urozmaicają wnętrze, dodatkowo obrazując opisane historie. 
Nie mówię, że jestem najlepszym muzykiem. Jeśli bycie najlepszym oznacza prawo do patrzenia na innych z góry i krytykowanie ich osiągnięć w obronie własnych, to nie chcę nigdy być najlepsza.
Na Wikipedii nie dowiecie się, jak szalona jest ta dziewczyna. Nie przeczytacie o tym, że na lotnisko bez skrępowania wybiera się w piżamie oraz z parą obciążników na nogi (mimo licznych sprzeciwów ochroniarzy), nie będzie tam opisanych nieudanych i okropnie żenujących randek. Takie wyznania tylko w "Jedynym piracie na imprezie" i jestem niemal pewna, że nawet nie należąc do grona fanów polubicie tę dziewczynę za to jaka jest, a tym samym czas spędzony przy jej książce nie będzie dla Was stracony.
Za możliwość bliższego poznania Lindsey, dziękuję Wydawnictwu Feeria

56♥ "Sny Morfeusza" K.N. Haner - PRZEDPREMIEROWO

TYTUŁ: „Sny Morfeusza”
AUTOR: K.N. Haner
TOM: I
WYDAWNICTWO: Editio red
ILOŚĆ STRON: 416
PREMIERA: 01.07.2016
MOJA OCENA: 7/10

Gdy senne pragnienia stają się rzeczywistością...
…a ich moc zamienia się w koszmar. 

Serce Cassandry Givens już raz zostało oszukane, gdy zakochana kobieta została potraktowana, jak zabawka i rozrywka na chwilę. Teraz młoda architekt wie, że na facetów trzeba uważać, ale ciało nie zawsze słucha rozumu, a sprawy mogą skomplikować się jeszcze bardziej, gdy do gry dołączy serce.
Dziewczyna przeprowadziła się do Miami, by rozpocząć nowe życie pełne dobrych perspektyw. Bardzo szybko zostaje zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną na wymarzone stanowisko w świetnej filmie. Jednak wystarczy szalona noc i przypadkowy sex, by życie kobiety weszło w ostry zakręt, a jej senne pragnienia stały się rzeczywistością,. Gdy w świecie Cassandry pojawia się Morfeusz, jej ciało przejmuje kontrolę, jednak to Adam McKey, szef kobiety, ma wpływ na jej serce. 
Jego ciało jest jak wrzący wulkan, który zapewne zaraz spali mnie od środka
Początek powieści to splot zbiegów okoliczności, można by powiedzieć, że dość nieprawdopodobnych, ale życie płata figle i czasem wszytko jest możliwe. Okazuje się, że świat jest mały i tajemniczy mężczyzna z klubu może okazać się Twoim szefem, a nawet lepiej, bo również facetem ze snów. I to właśnie spotkało główną bohaterkę. 
Cassanda nigdy nie przypuszczała, że zabawi się z przypadkowym mężczyzną - nie była z tych dziewczyn, które wybierają się do klubu, by przypieczętować wieczór seksualną przygodą. Jednak nieudana randka pokonuje jej zasady moralne i kobieta choć raz chce zaszaleć i tego nie żałować. Ale trafił się jej niewłaściwy facet, taki który być może będzie miał na nią zgubny wpływ - szczególnie, że Morfeusz tak szybko nie zniknie z życia dziewczyny, jak się tego spodziewała. Wszystko się komplikuje, gdy Cassandra rozpoznaje w swoim szefie mężczyznę poznanego w klubie Mirrors, a on wciąga ją w swój tajemniczy i niebezpieczny świat. Główna bohaterka zostaje wmieszana w skomplikowany układ pomiędzy nią, a Adamem. 
Adam funduje mi największą dawkę adrenaliny, jakiej miałam okazję do tej pory doświadczyć.. Spróbowałam i niestety mam świadomość, że po prostu się uzależniłam.
„Sny Morfeusza” to powieść, w której rozum głównej bohaterki walczy z ciałem oraz sercem i przez większą cześć lektury Cassandra jest rozdarta pomiędzy tym, co powinna zrobić, a czego pragnie. Było to bardzo widoczne, ponieważ autorka w pewnym momencie wpadła w błędne koło – pożądanie ----> nienawiść ----> pożądanie ----> nienawiść. Zabieg ten dostrzegalny był przede wszystkim przy początkowej części znajomości Adama i jego nowej pracownicy. W następnych etapach fabuła nabiera ostrości, dochodzi kilka pobocznych wątków, przez co autorka już tak ślepo nie podąża wyznaczonymi sobie schematami i rozkręca swoją powieść. K.N Haner zrobiła jednak coś niesamowitego! To koło, w którym okręcała losy bohaterów, hipnotyzowało – w jakiś magiczny sposób, czytelnik pomimo powtarzających się zabiegów nie może oderwać się od lektury, ponieważ fascynują go obecne zdarzenia i intryguje dalszy bieg wydarzeń! To było jak iluzja, która ponad 4-stu stronicową lekturę zmniejszyła o połowę. Zasugerowałabym, iż autorka minęła się z powołaniem i powinna zostać magikiem, jednak nie ośmielę się, gdyż nie miałabym wtedy okazji poznać jej zdolności pisarskich. 
W tym momencie wolałabym po prostu nie istnieć. Nie czuć. Nie czekać na to, co wydarzy się za chwilę, bo wiem, że każda taka chwila będzie coraz bardziej kaleczyła moje i tak już poranione serce.
Nie śmiałabym pominąć Adama, który również zasługuje na kilka słów. Został wykreowany na osobę tajemniczą i nieprzewidywalną, potrafi być również okrutny oraz bezwzględny. To właśnie on dodaje tej powieści erotycznego posmaku oraz szczyptę pikanterii. Jego nieobliczalna osobowość oraz liczne sekrety stawiały pod znakiem zapytania to, co zdawało się być oczywiste biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia w powieści. I o ile z Cassandry można czytać, jak z otwartej księgi, tak Adam jest dla czytelnika zagadką. Gdy tylko gdzieś się pojawiał, robiło się zamieszanie, to też właśnie stało się w życiu głównej bohaterki, a autorka wszystko zgrabnie opisała.
Moje piersi stykają się bezpośrednio z zimną szybą, co sprawia, że moje podniecenie sięga zenitu. Mimo że Adam już mnie nie trzyma, ja nadal opieram ręce szeroko na szkle. To jak hipnoza. Wiem, że mam wolną wolę, ale kompletnie nie chcę z niej teraz korzystać. Chcę mu się oddać i poddać. Bezgranicznie.
„Sny Morfeusza” to powieść erotyczna, więc oczywiste jest, że opiera się na seksualnym podłożu, jednak autorka dała z siebie jeszcze więcej i dobarwiła swoją historię – połączyła seks z romansem, co rozpieszcza zmysły, ale także pobudza serce. Historia Cassandy i Adama jest często bardzo brutalna i mocna, jednak nie brakuje jej czułych momentów, które bardzo ładnie uspokajają ożywione nerwy czytelnika. Napięcie jednak rośnie czym bliżej końca, robi się gorąco i niebezpiecznie, a Epilog jedynie wszystko podsyca. 
K.N. Haner świetnie dostosowała styl do gatunku, w którym tworzy – było ordynarnie, wyraziście i ostro, ale przede wszystkim to wszystko było rozważnie dawkowane i nawet osoba rzadko sięgająca po erotyki, po jakimś czasie oswaja się ze słownictwem. 

Polska autorka stworzyła powieść pełną sprzeczności – schematyczną, a jednocześnie hipnotyzującą, brutalną i zmysłowa, przewidywalną, a jednak zaskakującą – i chyba właśnie to w „Snach Morfeusza” jest najpiękniejsze. Osobiście już nie mogę doczekać się kontynuacji! 

Za możliwość przeczytania powieści, która hipnotyzuje, serdecznie dziękuję autorce oraz GW Helion ☺

ZAPOWIEDŹ: "Sny Morfeusza" K.N. Haner

TYTUŁ: "Sny Morfeusza
AUTOR: K.N. Haner
TOM: I
PREMIERA: 1 lipca 2016

Cassandra Givens od zawsze nie ma szczęścia do facetów. Jej przelotne romanse za każdym razem kończą się złamanym sercem, a wybuchowy charakter, impulsywność oraz zgryźliwe poczucie humoru często wpędzają ją w kłopoty. Przeprowadzka do Miami otwiera nowy rozdział w jej życiu, a rozmowa kwalifikacyjna o pracę marzeń ma stać się drzwiami do lepszego jutra. Niestety, nic nie idzie po jej myśli, a poznanie Adama McKeya — jej przyszłego szefa — komplikuje wszystko jeszcze bardziej.
Początek tej znajomości staje się źródłem fascynującego romansu, ale i dużych kłopotów. Cassandra traci głowę dla demonicznego Morfeusza. Między tą dwójką wybucha namiętność, nad którą nie potrafią zapanować. Adam vel Morfeusz wciąga Cassandę do gry, której zasady są bardzo proste, ale narażają oboje na ogromne ryzyko.
"Moje piersi stykają się bezpośrednio z zimną szybą, co sprawia, że moje podniecenie sięga zenitu. Mimo że Adam już mnie nie trzyma, ja nadal opieram ręce szeroko na szkle. To jak hipnoza. Wiem, że mam wolną wolę, ale kompletnie nie chcę z niej teraz korzystać. Chcę mu się oddać i poddać. Bezgranicznie."
Jak potoczy się historia, która nigdy nie powinna się wydarzyć?
Sny Morfeusza to intensywna, pełna namiętności i niebezpiecznych tajemnic lektura, która rozpali Twoje zmysły i wciągnie w świat mrocznych doznań. Daj się ponieść historii pięknej Cassandry i tajemniczego Adama!
Recenzja już niebawem pojawi się na blogu. A Wy macie w planach zatopić się w objęciach Morfeusza? 

55♥ "Calder. Narodziny odwagi" Mia Sheridan

TYTUŁ: "Calder. Narodziny odwagi"
AUTOR: Mia Sheridan
TOM: I
WYDAWNICTWO: Septem
ILOŚĆ STRON: 376
MOJA OCENA: 7,5/10

Uczucie, które rodzi się wbrew przeznaczeniu.
Miłość, której sprzeciwiają się sami bogowie.
Zakazany owoc, którego słodki smak pcha w ramiona grzechu.

Ludzie w Akadii czekają na dzień ostateczny, gdy nadejdzie powódź i wraz z ich przywódcą oraz jego umiłowaną trafią do Elizjum – raju, w którym wynagrodzone będzie doczesne poświęcenie. Tak głosi przepowiednia, więc nikt nie podważa roli, którą w tym wszystkim odegra młodziutka Eden – wybranka Hectora, przewodnika apokaliptycznej sekty. Nikt, oprócz samej dziewczyny oraz Caldera, któremu głos serca otwiera oczy na prawa społeczności, według których żyje się w Akadii. Zakochani są gotowi walczyć o swoją miłość, jednak silne sidła sekty pokażą im, jak ciężko jest sięgnąć swoich pragnień oraz jak wiele kosztują marzenia. 
Była urzekająca, cudowna. I niech bogowie mi wybaczą, ale ziarno miłości, które we mnie zakiełkowało; ziarno, którego przyrzekłem nie pielęgnować, i tak rosło z każdą chwilą. Mógłbym przysiąc, że czuje, jak jego aksamitne kosmyki poruszają się we mnie, rosną i opadają żywotne części tego, kim byłem. Nie potrafiłem ich powstrzymać. Usidliła mnie. Ja byłem polem, a ona powojem. Zawładnęła mną. Tak po prostu.
Gdy po raz pierwszy przeczytałam okładkowy opis „Caldera”, pomyślałam, że coś musiało mi się pomylić i w rzeczywistości przed oczami mam zarys fabuły zupełnie innej książki, napisanej przez nieznaną mi autorkę. Właściwie miałam cichą nadzieję, że tak właśnie jest, bo... "sekta? Serio, Mia? Ty tak na poważnie?" - taka właśnie była moja reakcja. Nie byłam przekonana do takiego pomysłu, wręcz miałam mnóstwo wątpliwości, ale mój czytelniczy instynkt podpowiadał mi, abym zaufała autorce, bo to w końcu Mia! Nasza nieoceniona Mia Sheridan! Mimo wszystko do powieści podeszłam z powściągliwością – lepiej miło się zaskoczyć, aniżeli ogromnie zawieść. Nie ma co ukrywać, iż pomysł na fabułę jest bardzo specyficzny, dlatego obawę – co do tego, jak autorka postanowi to ukazać oraz czy sprosta postawionemu sobie wyzwaniu – w tym wypadku uważam za w pełni uzasadnioną. Jednak Sheridan po raz kolejny z lekkością pokonała wszelkie trudności i ze znanym sobie wdziękiem napisała świetną powieść, ucierając tym samym nosa wszystkim, którzy choćby przez chwilę zwątpili w jej umiejętności. 
Autorka odwzorowała strukturę sekty, w swojej powieści sprawnie odtworzyła jej system funkcjonowania. Genialnie - nieprawdopodobnie, a jednak prawdziwie, ukazała sposób postrzegania tego wszystkiego przez samych członków organizacji – to jak ślepo podążają za swoim przywódcą, jak dają się omamić i wyzyskiwać, oraz jak w jego ręce oddają swoją wolność. My widzimy to właśnie tak, ale Mia zmienia nasze myślenie, dając do zrozumienia, że takie osoby są zaślepione wiarą i fanatycznie podążają za swoim przywódcą, bo w nim widzą lepsze życie. I choć mnie osobiście ciężko w to wszystko uwierzyć, to takie są realia, a autorka świetnie wykorzystała ten temat, jako podstawę swojej powieści. 
Ale oczywiście w życiu nic nie przychodzi tak łatwo. Trzeba krok po kroku sprostać wyzwaniom, by osiągnąć szczęście. Choć może dzięki temu szczęście ma jeszcze słodszy smak? Jeśli dałoby się po prostu pominąć wszystkie trudne aspekty życia, te dobre zostałyby odarte z emocji, stałyby się nudne.
Cała akcja w książce dzieje się spokojnym tępem – bez pośpiechu, a można by wręcz powiedzieć, że beztrosko, choć trosk w w życiu bohaterów nie brakowało. Gdy miłość pomiędzy bohaterami zaczyna rozkwitać, a każdy kolejny dzień jest dla nich niepewny, wszystko nabiera delikatnego dynamizmu. Wszelkie zagrożenia, które grożą zakochanym ze strony sekty spowijają powieść niepewnością, bo ani my ani Eden oraz Calder nie wiemy, co czeka ich jutro. 
Wielu czytelników podczas czytania pomyśli, że Mia przegięła, bo stworzyła bohaterów idealnych – za idealnych. Być może to prawda i pewnie niejedna osoba będzie patrzeć krzywo na ten aspekt powieści, ale znajdą się tacy, którzy uznają taki zabieg za ogromny plus, bo to właśnie to nadało tej lekturze finezji i magnetyczności. „Calder” to kolejna powieść Sheridan, w której to postać męska stanowi atrakcyjniejszy element lektury. W tej ponad 350-stronicowej książce, w Calderze zachodzi ogromna zmiana – chłopak, który wierzył we wszystko, wraz z innymi ślepo podążał za Hectorem oraz pragnął poświęcić się dla swojej społeczności z kolejnymi stronami dorośleje, zaczyna się buntować przeciw temu, w co dotychczas powierzał wiarę, a jego poświęcenie zmienia swój cel, by wraz z zakończeniem powieści ten chłopak stał się mężczyzną walczącym o wolność oraz szczęście swoje, a także osób mu najbliższych. 
Na uznanie należy podejście autorki do scen seksu, którym w jej powieściach brak wulgarności, ale jednocześnie nie są nijakie. Wszystkie opisane przez nią zbliżenia intymne nakreślone są z niezwykłą subtelnością, nie tracąc przy tym namiętnego charakteru. Mia zabarwia wszystko romantyczną pożądliwością, tworząc zmysłowy nastrój, który otula czytelnika. 
I gdzieś w głębi duszy, w miejscu, które nie zna reguł ani granic, gdzieś, gdzie słychać tylko bicie mojego serca, zakiełkowała miłość.
„Calder. Narodziny odwagi” to kolejna świetna powieść Mii, która po raz kolejny udowadnia, że zasługuje na miano "bestselerowej autorki „New York Timesa”". Zakończenie lektury napawa mnie ogromnym bólem, który podsyciło zdanie "Ciąg dalszy w tomie Eden. Nowy początek" i z sercem pełnym żalu, ubolewam nad brakiem kontynuacji. A jeśli Wy jeszcze nie czytaliście powieści „Calder” lub innych książek autorki, to koniecznie to nadróbcie – myślę, że jej pozycje sprawdzą się idealnie na wakacyjny urlop.

Za możliwość przeczytania, ogromnie dziękuję Grupie Wydawniczej Helion oraz Wydawnictwu Septem.

54♥ "Listy niezapomniane. Tom II" Shaun Usher

TYTUŁ: "Listy niezapomniane. Tom II"
ZEBRAŁ I OPRACOWAŁ: Shaun Usher 
WYDAWNICTWO: Sine Qua Non (SQN) 
ILOŚĆ STRON: 416
MOJA OCENA: 7/10

Rzeczywistość, w której listy przechodzą do przeszłości, a internet podbija cały świat. Czasy, w których sztuka pisania listów zamiera, a wysłanie pisma pocztą stanowi problem dla młodego człowieka. Życie wyprane z ekscytacji, pozbawione wewnętrznego niepokoju w oczekiwaniu na nadejście odpowiedzi. Świat, który zaczyna pochłaniać nijakość. To koszmar. To nasza rzeczywistość. 
Ale na ratunek przybywa superbohater oraz obrońca tradycyjnej korespondencji - Shaun Usher!


Drugi tom Listów niezapomnianych to kolejny bogaty i inspirujący zbiór korespondencji, który przypomina nam, jak wiele z tego, co ważne w naszym życiu, uwieczniamy w listach.
Odkryj:
~ pożegnalną notatkę Richarda Burtona skierowaną do Elizabeth Taylor,
~ przejmujący list matki do nienarodzonej córki,
~ list Toma Clancy’ego, którego Ronald Reagan nazwał „opowiadaczem w moim stylu”, tym samym kładąc podwaliny pod fenomenalną karierę pisarza,
~ odpowiedź Davida Bowiego na pierwszy list od fanki z Ameryki,
~ list Karola Wojtyły do kuzynki Lusi wysłany zaraz po wyborze na papieża,
~ niezwykłą korespondencję między Grzegorzem Turnauem a Piotrem Skrzyneckim,
~ list Marge Simpson do pierwszej damy Barbary Bush, która stwierdziła, że Simpsonowie to „najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziała”,
~ odpowiedź Albusa Dumbledore’a na podanie o pracę na stanowisku profesora Obrony Przed Czarną Magią w Hogwarcie…
Listy niezapomniane. Tom II to wiele wzruszających, tragicznych, zabawnych i ponadczasowych historii zapisanych na zaskakująco trwałym tworzywie – papierze.
Wydawnictwo Sine Qua Non 

Zacznę od wirtualnego ukłonu w stronę Shauna Ushera, który wpadł na świetny pomysł stworzenia zbioru niesamowitych listów, tym samym z szacunkiem odnosząc się do czasów sprzed internetu. "Listy niezapomniane" to zbiór niezwykłych listów, których nadawcy, bądź adresaci, to bardzo często osoby, które świat zna i być może znajdą się osoby chcące poznać je bliżej. Odkryć rąbek z ich prywatnego życia, bądź poznać kolejny interesujący fakt odnośnie ich twórczości czy też losu. Właśnie taką szansę daje Pan Shaun, który, co widać po efektach, z niezwykłą starannością oraz pasją skolekcjonował i opracował inspirującą korespondencję - czasami zaskakując tym, jak bardzo intymne szczegóły z życia osób zaangażowanych są w niej zawarte. Zbiór ten zawiera fragmenty z czyjegoś życia, raz odkrywając więcej, a innym razem mniej szczegółów, ale na tyle dużo, by niejednokrotnie zaintrygować czytelnika sylwetką osoby, której dany list dotyczy. 
Mogę niemal zapewnić, że całym zestawieniu każdy znajdzie coś dla siebie - tym samym z ogromną przyjemnością zaczytując się w korespondencję, czy to swojego idola, czy obcych ludzi posiadających ciekawą historię, ale jak można się tego podziewać czytelnik znajdzie  i takie listy, które nijak mają się do nazwy całego zbioru i wcale nie są niezapomniane - oj nie, wręcz przeciwnie. W całym zbiorze pewnie trafi się kilka takich, po których skończeniu nie możesz sobie przypomnieć, o czym w ogóle przed chwilą przeczytałeś. Być może pojawi się tu również korespondencja, której nijak nie będziesz potrafił zrozumieć i poczujesz się niczym na lekcji polskiego, w trakcie interpretacji dzieła literackiego, podczas którego czytania mimowolnie zastanawiasz się, czy autor przypadkiem czegoś nie był pijany. A będą i takie, które odrzucą Cię już na samym początku, sprawiając, że bez najmniejszych wyrzutów postanowisz je pominąć i zabrać się za coś znacznie ciekawszego. To właśnie udowadnia, że Shaun Usher wykonał kawał dobrej roboty, bo stworzył coś dla Asi, Kasi, a nawet wybrednej Basi. 
Najważniejsza jesteś TY, która znajdujesz się pod ubraniami i skórą - Twoje umiejętności, Twoja chęć działania, zapał do nauki i poznawania tego wspaniałego, cudownego świata. 
Nie unikaj nowych doświadczeń i zwyczajów. Odważnie znieś tę zimną kąpiel. Znajduj wytchnienie w swej dużej sypialni. Ciesz się tym, co jest, i nie płacz za tym czego nie ma. 
~ W.E.B Du Bois do Yolande Du Bois

Uznanie leci w stronę budowy zbioru, ponieważ nie znajdziecie tam jedynie przepisanego listu i nie zostaniecie pozostawieni na lodzie musząc czytać o kimś, kogo kompletnie nie znacie i nie macie pojęcia, po co w ogóle powstał ten list. Shaun Usher pomyślał o wszystkim i przy liście umieścił krótką notatkę - (à la genezę utworu). Ale to jeszcze nie wszystko! Zbiór przepełniony jest skanami tejże właśnie korespondencji, a jeśli ich brak, to dołączone jest zdjęcie nadawcy bądź też odbiorcy, rzadziej innymi  ilustracjami. To wszystko tworzy niesamowity efekt! Odbiorca może się poczuć niemal tak, jakby to właśnie do niego był dany list, wczuwając się w rolę odpowiedniego odbiorcy. 
Wystarczy przeczytać pierwszy lepszą korespondencję, by poczuć jak bariery czasu oraz miejsca opadają, a czytelnik nagle przenosi się do czasów twórczości Emily Dickinson,  czy zespołu Nirvany. Czytanie tych wszystkich listów zebranych w jednej książce, tworzy efekt przeglądania albumu pełnego zdjęć, w większości wykonanych przed naszym przyjściem na świat. To jak słuchanie opowieści babci, o tym, jak żyło się kiedyś, przy jednoczesnych próbach wyobrażenia sobie, jak to mogło być.
Kochając Cię, w jednostronnej miłości nie widzę nic pięknego. Pisze to z autentycznym smutkiem, nie ze złością: nie chcę Cię już, ponieważ po prostu nie mogę tego znieść.
~Elizabeth Smart do George'a Barkera 
Teraz sprostuję pewną sprawę, która wydaje mi się oczywista, ale na wszelki wypadek wolę o niej wspomnieć. Mianowicie, fakt, iż te "Listy niezapomniane" z różową okładką noszą miano tomu drugiego wcale nie oznacza, że najpierw powinniście zapoznać się z poprzednią częścią zbioru. Osobiście nie czytałam pierwszego tomu i w żaden sposób mi to nie przeszkadzało, ponieważ listy te nie są w ze sobą w ogóle powiązane. 
Muszę również wspomnieć o pięknym wydaniu. Wydawnictwo Sine Qua Non postawiło w tym wypadku na twardą oprawę, która, po przez połączenie klasycznego białego koloru wraz z piękną barwą (w tym wypadku) różowego, tworzy niesamowity efekt. Powieści wydane z tak ogromną starannością z przyjemnością ustawia się na półce i to najlepiej w widocznym miejscu, bo na wejściu wzrok naszego gościa automatycznie powędruje właśnie do "Listów niezapomnianych". 
Nawet przy założeniu, że jako czytelnik, nie będziesz w pełni zadowolony z tego zboru korespondencji, ponieważ nie wszystkie listy co Ciebie przemówią, to i tak z mojej strony leci polecenie, ponieważ śmiało mogę założyć, że jednak COŚ dla siebie tu znajdziesz i zakładam, że nie będziesz żałował, że zdecydowałeś się sięgnąć po "Listy niezapomniane" ☺ 

Za egzemplarz, tak pięknego wydania zbioru korespondencji, dziękuję Wydawnictwu SQN
Bądź tu teraz © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka